Peron 9 i ¾ wypełniał się
uczniami, którzy zmierzali na swój kolejny rok nauki w Hogwarcie. Wielki zegar
wiszący na ścianie wskazywał godzinę dziesiątą czterdzieści sześć. Do odjazdu
zostało więc tylko czternaście minut. Wszystko wyglądało identycznie jak
każdego poprzedniego pierwszego września. Rodzice żegnali się ze swoimi dziećmi
dając im ostatnie rady i pouczenia.
Niektórzy przechodzili już przez murowaną ścianę na drugą stronę, a inni
dopiero się pojawiali. Zewsząd słychać było gwar rozmów i pohukiwanie sów, a
między nogami co chwilę przelatywały komuś koty różnych ras i maści. Na peronie
stała już duża, czerwona lokomotywa z wieloma wagonami, do których co chwilę
ktoś wsiadał lub z nich wysiadał.
James Potter stał oparty o ścianę z rękami w kieszeniach. Jego czarne włosy jak zwykle sterczały mu we wszystkich kierunkach, a na nosie widniały kwadratowe okulary, za którymi znajdowały się orzechowe tęczówki. Ubrany był w swoje ulubione jeansy i czerwoną koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami, której nie dopiął na dwa ostatnie guziki, przez co widać było część jego dobrze zbudowanej klatki piersiowej. Pożegnał się już z rodzicami, którzy przed chwilą przeszli z powrotem do świata mugoli i był teraz zajęty wypatrywaniem w tłumie jednej, konkretnej osoby. Kiedy w końcu ją dostrzegł, na jego ustach pojawił się uśmiech. Kasztanowo-rude włosy wyróżniały się spośród tłumu, a ich właścicielka zmierzała właśnie w kierunku wejścia do pierwszego wagonu przeznaczonego dla prefektów. Obróciła się na chwilę do tyłu, a to wystarczyło żeby chłopak mógł zobaczyć jej intensywnie zielone oczy. Wyglądała równie pięknie jak wtedy, kiedy widział ja ostatnim razem. Ruszył w jej stronę, ale chwilę później usłyszał z oddali wołającego do niego Syriusza. Zatrzymał się.
James Potter stał oparty o ścianę z rękami w kieszeniach. Jego czarne włosy jak zwykle sterczały mu we wszystkich kierunkach, a na nosie widniały kwadratowe okulary, za którymi znajdowały się orzechowe tęczówki. Ubrany był w swoje ulubione jeansy i czerwoną koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami, której nie dopiął na dwa ostatnie guziki, przez co widać było część jego dobrze zbudowanej klatki piersiowej. Pożegnał się już z rodzicami, którzy przed chwilą przeszli z powrotem do świata mugoli i był teraz zajęty wypatrywaniem w tłumie jednej, konkretnej osoby. Kiedy w końcu ją dostrzegł, na jego ustach pojawił się uśmiech. Kasztanowo-rude włosy wyróżniały się spośród tłumu, a ich właścicielka zmierzała właśnie w kierunku wejścia do pierwszego wagonu przeznaczonego dla prefektów. Obróciła się na chwilę do tyłu, a to wystarczyło żeby chłopak mógł zobaczyć jej intensywnie zielone oczy. Wyglądała równie pięknie jak wtedy, kiedy widział ja ostatnim razem. Ruszył w jej stronę, ale chwilę później usłyszał z oddali wołającego do niego Syriusza. Zatrzymał się.
– Co ty tu jeszcze robisz? Chodź
lepiej zająć jakiś wolny przedział. Nie mam zamiaru siedzieć z jakimiś
pierwszakami… – powiedział, kiedy stanął tuż obok niego, ale zorientował się, że
ten wcale go nie słucha – Na co się tak gapisz?
Black podążył za wzrokiem
przyjaciela i westchnął ze zrezygnowaniem, kręcąc głową.
– Myślałem, że już ci przeszło.
Że odpuściłeś sobie Evans…
Potter nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami.
Potter nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami.
– A co z Marleną? Przecież ty i
ona…
– Zerwałem z nią – przerwał mu
James.
– I chcesz mi powiedzieć, że tak
spokojnie to przyjęła? – parsknął śmiechem – Że zrozumiała, że była tylko
wakacyjną przygodą, a teraz znowu chcesz zdobyć Evans? Już to widzę… Dla niej to
chyba było coś poważnego…
– Od kiedy ty jesteś takim
ekspertem od związków, co? – Rogacz spytał z ironią.
– Ja tylko mówię… McKinnon
niczego nie brakuje, więc może daj sobie spokój z Rudą i daj dziewczynie
nadzieje na związek z Jamesem Potterem. Po co marnować czas na kogoś, kto cię
nie chce, jak na wyciągnięcie ręki masz masę innych, które dadzą się pokroić za
jedno twoje spojrzenie? Nie mówię już nawet o Marlenie… Wybierz sobie jakąś.
Bierz przykład ze mnie… – Syriusz uśmiechnął się szeroko – Poza tym, wątpię żebyś miał jeszcze jakąkolwiek szansę u Evans po tym, co się stało na imprezie.
Raczej całkiem się pogrzebałeś…
– To się jeszcze okaże… – uśmiechnął
się z błyskiem w oku i odwrócił się od niego – Hej, Evans!
Dziewczyna, która była już przy
wejściu do wagonu prefektów, stanęła i spojrzała na niego wściekłym wzrokiem.
Podszedł do niej mierzwiąc sobie przy tym włosy.
– Czego chcesz? – warknęła.
– Pogadać.
– No to chyba mamy problem, bo ja
nie mam zamiaru zamieniać z tobą chociażby jednego zdania więcej.
Chciała wejść po schodku do
środka, ale ręka Jamesa zacisnęła się mocno na jej nadgarstku. Pociągnął ją do
siebie i Lily, mimo że nie miała na to najmniejszej ochoty, musiała na niego
spojrzeć.
– Wybacz kochanie, ale twoje
zdanie nie ma tutaj żadnego znaczenia. – uśmiechnął się do niej, a w niej się
zagotowało.
– Ostrzegam cię Potter, puść mnie
albo…
–Albo co? – przerwał jej z
sarkazmem, a ona przymrużyła oczy – Porozmawiasz ze mną czy ci się to podoba,
czy nie. Nie możesz udawać, że to co wydarzyło się na imprezie nie miało
miejsca. Całowaliśmy się.
Lily wyrwała swoją rękę z jego
uścisku i cofnęła się o krok.
– Byłam pijana! A ty to
wykorzystałeś! – krzyknęła, a jej policzki poróżowiały z wściekłości.
– Dobrze wiesz, że to nie prawda.
Może i nie byłaś do końca trzeźwa, ale nie wmówisz mi, że gdybyś była, to nigdy
by do tego nie doszło. Chciałaś tego i byłaś w pełni świadoma tego co robisz.
– Czy ty w ogóle się słyszysz?!
Przybliżył się do niej i spojrzał
prosto w jej zielone tęczówki.
– Popatrz mi w oczy i powiedz, że
to co powiedziałem było kłamstwem.
Dziewczyna dzielnie wytrzymała to
spojrzenie, ale się nie odezwała. James uśmiechnął się do niej triumfująco.
Lily nie miała jednak zamiaru tak łatwo się poddawać.
– To nie zmienia faktu, że jesteś
tylko fałszywym i zakłamanym kretynem, który uważa za bardzo męskie to, że
zdradza swoją dziewczynę!
– Zerwałem z nią.
Spojrzała na niego z
niedowierzaniem.
– Po tym jak mnie pocałowałeś!
Mówiłeś mi wtedy coś innego. Że to skończyłeś, bo Marlena nic dla ciebie nie
znaczyła! A tu proszę! Twoja dziewczyna
nam przerwała i dopiero wtedy przypomniałeś sobie, że jednak dalej z nią
jesteś?!
– Dobra – przyznał James – Chciałem z nią zerwać. Czekałem tylko na
dobrą okazję…
Lily spojrzała na niego z
niedowierzaniem.
– I tą okazją okazał się moment,
w którym zobaczyła cię z inną? – spytała ironicznie – Zerwałeś z nią w końcu?
Czy dalej kłamiesz?
– Oczywiście, że tak! – obruszył
się, jakby to było tak oczywiste, że nie warto o to nawet pytać – Nie kłamałem, że ona
jest dla mnie nikim. Nie czułem do niej tego co czuje do ciebie. Do żadnej
nigdy tego nie czułem!
Lily spojrzała na niego z
politowaniem.
– Wiesz co w tym wszystkim jest
najgorsze? – ściszyła głos i popatrzyła na niego – Że naprawdę myślałam, że się
zmieniłeś…
Pokręciła tylko głową i weszła do
wagonu zostawiając go samego. Była na niego wściekła, ale nie robiło to na nim
większego wrażenia. Zdarzało się to wcześniej setki razy. Pocałowali się i to było
najważniejsze. Na samo wspomnienie tamtego wieczoru uśmiechnął się do siebie i
ruszył w jej ślady wchodząc do pociągu. Wiedział, że Rudowłosa w końcu porzuci
swoje głupie wymówki i zrozumie, że dla niej też coś to znaczyło, i że prawdą
jest to, że się zmienił. To była tylko kwestia czasu. Musiała się trochę na
niego podenerwować, taka już była.
~ ~ ~
Lokomotywa wydała dźwięk odjazdu,
a koła pociągu zaczęły pomału pracować i
nabierać prędkości. Expres Londyn - Hogwart wyjechał z peronu 9 i ¾ i
rozpoczął swoją podróż w stronę Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Lily szła wzdłuż
wagonów ciągnąc za sobą swój kufer i szukała przedziału, w którym siedziały jej
przyjaciółki. Nie mogła spotkać się z nimi wcześniej na peronie, bo musiała
stawić się w wagonie prefektów jeszcze przed odjazdem, by uzgodnić kwestie dotyczące
pierwszorocznych. Jako, że na jej piersi dumnie prezentowała się odznaka
Prefekta Naczelnego nie mogła sobie tego odpuścić. Kiedy tylko wszystko zostało
ustalone zostawiła tam zgromadzonych i wyruszyła na spotkanie swoich
współlokatorek.
Z każdym krokiem jej sięgające za
łopatki włosy unosiły się i opadały, podczas kiedy oczy w kształcie migdałów
przeczesywały kolejne wagony w
poszukiwaniu dwóch tak dobrze znanych jej osób. Zajrzała do jednego z
mijanych przedziałów i już miała ruszyć dalej, gdy natrafiła na parę orzechowych
tęczówek, które w tym momencie spojrzały na nią zza szyby. Mimo, że dalej była
na niego wściekła po ich spotkaniu na peronie, to musiała przyznać, że wyprzystojniał.
Zauważyła to już kilka dni temu na imprezie i była wtedy pozytywnie zaskoczona.
Wyostrzyły mu się rysy twarzy, dzięki czemu wyglądał doroślej niż przed
wakacjami. W jego oczach dało się zauważyć wesołe ogniki, a wiecznie potargane
czarne włosy były trochę dłuższe niż zapamiętała. W tamtym momencie zaczęła
rozumieć co widzą w nim te wszystkie dziewczyny.
Odrzuciła jednak od siebie tą
myśl tak szybko, jak ją do siebie dopuściła. Nie mogła tak myśleć. To był James
Potter. Ten sam, który przez dwa lata nie dawał jej spokoju i nie chciał się od
niej odczepić. Ten sam, którego szczerze nienawidziła, i którym gardziła. Potrząsnęła głową i ruszyła dalej.
Kilka chwil później usłyszała
znajomy śmiech i przyspieszyła kroku. Sekundę potem stanęła twarzą w twarz z Dorcas
Meadowes i Loraine Mersey. Wydała z siebie radosny okrzyk i rzuciła im się w
ramiona, przez co w trójkę wylądowały po części na fotelach, a po części na
podłodze śmiejąc się do utraty tchu. Leżały tak przez chwilę po prostu ciesząc
się swoją obecnością.
Dorcas nie zmieniła się
praktycznie wcale. Dalej była posiadaczką długich, kasztanowych włosów, które
falami spadały na jej ramiona i tworzyły lekki nieład. Na jej jasnej cerze
uwagę zwracały pełne malinowe usta i bystre, brązowe oczy, które przesłaniały
długie, czarne rzęsy. Kiedy się uśmiechała odsłaniała rząd białych i równych
zębów, a w jej zaróżowionych policzkach tworzyły się urocze dołeczki.
Loraine wyglądała z kolei jak jej
kompletne przeciwieństwo. Jej krótkie blond włosy, które charakteryzowały ją aż
do zeszłego roku, zostały zastąpione przez długie, gęste kaskady opadające jej
aż do łopatek. Lily wiedziała, że w ich szybkim wzroście ważną rolę odegrała magia,
ale nie mogła zaprzeczyć, że ten wygląd znacznie jej sprzyjał. Jej wizerunku dopełniały
duże niebieskozielone oczy i koralowe usta.
– Mówiłam już kiedyś jak bardzo
nienawidzę Pottera?
Musiała jakoś wyładować swoje
negatywne emocje, które namnożyły się w niej po ich wcześniejszej rozmowie.
Dorcas od razu się zaciekawiła.
– Rozmawiałaś z nim? Wyjaśnił ci
tą sprawę z Marleną? – widać było, że była w swoim żywiole – Na pewno miał
jakiś powód, żeby cię okłamać…
– Masz na myśli wpieranie mi, że
ona nic dla niego nie znaczy, a ja jestem najważniejsza? – spytała
sarkastycznie – Jeżeli o to ci chodzi to tak. Chyba próbował to zrobić –
pokręciła głową z niedowierzaniem – Nie wiem jak można być takim fałszywym
idiotą, któremu wydaje się, że jak lata sobie za jakąś głupią piłeczką to jest
bogiem albo nie wiadomo jeszcze kim i wszystkie muszą padać przed nim na
kolana. Niedoczekanie.
– Złotym zniczem, Lily… –
poprawiła ją Loraine – Ta idiotyczna piłeczka nazywa się złoty znicz, i wcale
nie jest idiotyczna. To najważniejsza piłka w całym quidditchu… – wyjaśniła jej
lekko urażonym głosem.
Rudowłosa spojrzała na nią
przepraszającym wzrokiem. Loraine była ścigającą w szkolnej drużynie quidditcha
i była to jej prawdziwa pasja. Od najmłodszych lat trenowała ze swoim starszym
bratem, który teraz grał w zawodowym zespole, więc nie było niespodzianką, że w
czwartej klasie została przyjęta do drużyny Gryfonów. Zresztą każdy, kto tylko
widział ją w akcji mógł śmiało stwierdzić, że nie było to bezpodstawne, bo
radziła sobie fenomenalnie. Choć wiele osób mogłoby się dziwić, że z pozoru
taka delikatna dziewczyna może fascynować się takim sportem, to taka właśnie
była Loraine. Pod tym względem była prawdziwą chłopczycą. Nie przejawiało się
to jednak tylko w grze. Sama dziewczyna zdawała sobie sprawę, że czasami lepiej
rozmawia jej się i dogaduje z płcią przeciwną. Było to prawdopodobnie
rezultatem tego, że w dzieciństwie była praktycznie wychowywana przez brata, bo
jej rodzice ciągle się ze sobą kłócili, co później doprowadziło do ich rozwodu.
Ktoś zapukał do szyby dzielącej
je od korytarza w pociągu i wszystkie trzy automatycznie spojrzały w tamtym kierunku.
Rudowłosa jęknęła.
– To chyba jakieś żarty…
Do ich przedziału wszedł
uśmiechnięty James, a zaraz za nim wyłonił się Syriusz Black i Remus Lupin. Peter
Pettigrew zapodział się pewnie gdzieś przy wózku ze słodyczami, jak miał już
zresztą w zwyczaju. Ta czwórka tworzyła szkolną grupę Huncwotów, cechującą się
głównie tym, że ciągle robili z siebie idiotów przez kolejne wymyślone przez
nich żarty. Nadali sobie nawet przezwiska, o których znaczeniu wiedzieli chyba
tylko oni jedni. Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz.
Niezaprzeczalnym faktem było, że
niektóre z ich kawałów były dość idiotyczne i dziecinne, ale większość z nich
naprawdę potrafiła rozbawić do łez, nawet kogoś takiego jak Lily Evans, która
starannie ukrywała ten fakt pod pokrywą solidnej pani prefekt. Huncwoci
cieszyli się w szkole ogromną popularnością. Znał ich praktycznie każdy, z
czego duża część podziwiała i stawiała sobie za idoli. Reszta albo ich
lubiła, albo nie. Była też Lily. Nie mogła jednoznacznie powiedzieć, do której
grupy należała, bo nie sposób było tak łatwo to stwierdzić. Z jednej strony
czasami byli naprawdę zabawni, a z drugiej bardzo wkurzający. W szczególności
Potter. Resztę dało się jakoś znieść.
Remus Lupin był najrozsądniejszym
z całej czwórki, który zawsze sprowadzał resztę na ziemię i starał się
przemówić do rozumu, kiedy tylko wodze ich fantazji posuwały się za daleko. I mimo
tego, że często działali mu na nerwy, to traktował ich jak prawdziwych braci,
za którymi poszedłby nawet w ogień. Miał miodowe oczy, jasne włosy, a na jego
twarzy widać było kilka blizn. Był bardzo dobrym uczniem, więc nikogo nie zdziwiło to, że na piątym roku został mianowany prefektem i pełnił
tą funkcję do tej pory. To właśnie z nim ze wszystkich Huncwotów Evansówna
miała najlepszy kontakt i można było nawet powiedzieć, że byli dobrymi
przyjaciółmi.
Syriusz Black podobnie jak James,
uważany był za bożyszcze Hogwartu. Dziewczyny uganiały się za nimi, wymyślały
coraz to nowe sposoby żeby się z nimi umówić, a nawet niejednokrotnie próbowały
naszpikować ich amortencją. A im bardzo się to podobało. W szczególności
Syriuszowi. Cieszył się swoją reputacją łamacza kobiecych serc i wiecznego
podrywacza. Mimo, że jego kolejne partnerki doskonale zdawały sobie sprawę, że
ten związek nie ma dalekiej przyszłości, i tak same rzucały mu się na szyje. Nie
było w tym większego sensu, ale z drugiej strony nie ma co się temu za bardzo
dziwić, bo chłopak naprawdę był przystojny. Sięgające ramion czarne włosy
okalały jego mocno zarysowaną szczękę, a szare, przenikliwe oczy i uśmiech na
ustach sprawiały, że dziewczynom miękły kolana. Miał wygląd typowego
arystokraty, chociaż wcale się za niego nie uważał. Pochodził z rodu Blacków,
który cechował się czystością swojej krwi i niechęcią do mugoli. Większość z
nich była poplecznikami Czarnego Pana, i było to jednym z powodów, dla którego
Syriusz wyprowadził się z domu. Był przeciwny poglądom swojej rodziny, dlatego
w zeszłe wakacje, kiedy jego matka użyła na nim zaklęcia niewybaczalnego uciekł
z domu, a schronienie znalazł w domu swojego najlepszego przyjaciela, którego
rodzice przyjęli go z otwartymi ramionami, za co był im naprawdę wdzięczny.
Był jeszcze Peter Pettigrew,
który był zupełnie inny od pozostałej trójki. Był mały, pulchny, miał słomiano -
brązowe włosy i małe, wodniste oczy. Ciągle można było zobaczyć go z czymś do
jedzenia w ręku i miał chyba miano najczęstszego gościa w szkolnej kuchni.
Zazwyczaj był bardzo nieśmiały, naiwny, chował się za plecami reszty Huncwotów
i traktował ich bardziej jak swoich idoli niż przyjaciół. Wiele osób
zastanawiało się co Peter właściwie robi w tej elitarnej grupie, ale nigdy nie
znalazło się na to jakieś dobre wyjaśnienie. Jedni byli pewni, że to tylko
przez to, że dzielili razem dormitorium, a drudzy, że robili to z litości, bo
było im go żal.
– Mówiłem ci ostatnio, że do
twarzy ci w tym nowym wizerunku? – Syriusz zmierzył Loraine krytycznym wzrokiem
i wykonał niezidentyfikowany ruch dłońmi – Nie? To dobrze – odetchnął z ulgą –
Jest paskudnie jak zwykle… – stwierdził poważnym głosem i wzruszył ramionami.
Loraine zrobiła obrażoną minę i
nie wstając z miejsca kopnęła go nogą w piszczel. Chłopak jęknął, a zaraz potem
wybuchnął głośnym śmiechem, który chwilę później udzielił się też dziewczynie. Łapa
był Huncwotem, z którym Loraine utrzymywała najbliższe kontakty. Ta dwójka była
bardzo bliskimi przyjaciółmi, których połączyła wspólna pasja i poczucie humoru.
Oczywiście bardzo lubiła pozostałą trójkę chłopaków, ale tylko z nim czuła się
tak swobodnie. Blondynka wstała i przytuliła się mocno do Syriusza. Nie
widzieli się przez dwa miesiące i musieli jak najszybciej nadrobić wszystkie
nowości z quiditcha, jakie nazbierały się przez ten czas.
Kiedy wszyscy rozsiedli się
wygodnie na swoich miejscach, Lily starała się z całej siły ignorować Pottera,
który usiadł dokładnie naprzeciwko niej i nieustannie jej się przyglądał.
Reszta jej przyjaciół zajęta była rozmową, w której ona tez próbowała
uczestniczyć, ale wzrok Jamesa był tak dekoncentrujący i tak bardzo działał jej
na nerwy, że nie mogła się skupić. Zaczynała się denerwować. Po kilkunastu
minutach, kiedy Syriusz i Loraine wyczerpali temat sportu, chłopak zaczął
opowiadać o swojej wakacyjnej przygodzie z jednym z mugoli i wtedy Lily już nie
wytrzymała.
– Długo jeszcze zamierzasz się
tak gapić? – warknęła.
James uśmiechnął się do niej i
puścił oczko. Czy on wystawiał na próbę jej cierpliwość? Bo jeżeli tak, to
dobrze mu to wychodziło. Lily zaczynała kipieć ze złości, mimo, że obiecała
sobie, że ten rok będzie inny. Że nie będzie zwracać na niego uwagi, a co
dopiero zniżać się do jego poziomu i wszczynać kłótnie, które i tak do niczego
nie prowadziły. Ale wystarczyło tylko, że pojawił się na tym samym peronie i w
tym samym przedziale co ona. Widocznie nie dany jej był rok świętego spokoju.
Widocznie wszystko miało być po staremu. Miała już coś mu powiedzieć, kiedy
chłopak odwrócił wzrok i przyłączył się do reszty zebranych, śmiejących się
aktualnie z opowieści Łapy.
Lily była zaskoczona. Potter nie
wyskoczył jej z żadnym głupim tekstem, nie próbował znowu jej czegoś wyjaśniać,
nie rzucał dwuznacznych propozycji ani nic w tym rodzaju. Zamiast tego po
prostu odpuścił. Nie przypominała sobie wcześniej żeby coś takiego się wydarzyło,
więc jej osłupienie było w pełni uzasadnione. Przemknęło jej przez myśl, że może
chłopak faktycznie się zmienił, a cała sytuacja z Marleną była jednym wielkim
nieporozumieniem, ale odrzuciła tę myśl tak szybko jak tą, że wyprzystojniał.
On nie mógł się zmienić. Był, jest i zawsze będzie zapatrzonym w siebie, aroganckim
i pewnym siebie kretynem. I kropka.
Przez jakiś czas w ich przedziale
panował względny spokój. Nikt się z nikim nie kłócił, nie obrażał ani nic z
tych rzeczy. Siedzieli po prostu i zachowywali się jak normalni znajomi.
Przerwało to jednak pukanie do drzwi przedziału. Po drugiej stronie, na
korytarzu stała Marlena McKinnon i uśmiechała się w stronę Jamesa.
Marlena była Gryfonką z tego
samego roku co Huncwoci. Była wysoka, miała proste blond włosy i jasnobrązowe
oczy. Jednym słowem była bardzo atrakcyjna. Mieszkała w Dolinie Godryka,
niedaleko domu Jamesa. Spotykali się podczas wakacji, ale kilka dni przed
wyjazdem do szkoły James zakończył ten związek, więc zarówno jemu, jak i
reszcie zebranych, którzy o wszystkim wiedzieli, dziwnym wydawało się to, że
teraz jak gdyby nigdy nic stała tu i patrzyła uśmiechnięta na Rogacza.
Black rzucił przyjacielowi
pytające spojrzenie, ale ten wzruszył tylko niewiedząco ramionami. Marlena weszła do
środka. Popatrzyła po zebranych i podeszła do Rogacza. Nachyliła się i ku jego
zdziwieniu pocałowała go w policzek.
– Możemy chwilę porozmawiać? –
spytała szeptem a potem oboje wyszli.
Wszyscy rzucili Łapie pytające
spojrzenia.
– Myślałem, że zerwali… –
usłyszał jeszcze James zanim zamknął szczelnie drzwi przedziału.
Odeszli kawałek i stanęli koło
okna, ale chłopak w dalszym ciągu kątem oka widział swoich przyjaciół, którzy
patrzyli na Syriusza, gdy ten coś mówił. Odwrócił od nich głowę i skierował
spojrzenie na blondynkę, która stała przed nim. Była tak wysoka, że prawie
dorównywała mu wzrostem.
– Co ty robisz? – spytał –
Przecież zerwaliśmy, nie pamiętasz?
– Nie martw się… Nie zapomniałam,
że zrobiłeś sobie ze mnie swoją wakacyjną zabawkę – powiedziała chłodno – Ale
możesz mi to wynagrodzić – James spojrzał na nią pytającym wzrokiem, unosząc
brwi – Musisz przez jakiś czas udawać mojego chłopaka…
James nie mógł uwierzyć w to co
słyszy. To było absurdalne. Zerwali. Nie będzie udawał, że jest inaczej.
– Co to znaczy „musisz”? –
prychnął. – Nie ma nawet takiej opcji.
– To znaczy, że to zrobisz. –
powiedziała pewnym głosem nie znającym sprzeciwu.
– Dlaczego tak ci się wydaje? –
spytał z ironią.
– Jest taki jeden chłopak…
Narzucał mi się i przez przypadek powiedziałam mu, że jestem zajęta. Nie
powiedziałam nikomu o naszym zerwaniu więc wersja, że dalej jesteśmy razem jest
najbardziej wiarygodna, bo wszyscy mogą
ją potwierdzić. Poza tym on cię nienawidzi. Jak już zerwiemy to uwierz mi, że
nie będzie chciał się dalej ze mną umówić. Nie zniży się do twojego poziomu.
James nie przejął się jej
ostatnią uwagą.
– Pozwól, że coś ci powiem… Mam
gdzieś jakiegoś twojego adoratora. Mam gdzieś co z nim zrobisz. Radź sobie
sama. To nie moja sprawa.
Odwrócił się i zaczął kierować
się z powrotem do swojego przedziału, kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak
Marlena mogła myśleć, że na to pójdzie?
– Wzbudzisz zazdrość w Evans – oznajmiła, a on stanął w miejscu.
Odwrócił się pomału w jej stronę
i podniósł pytająco brew.
– Evans będzie zazdrosna. –
powtórzyła i zaczęła kontynuować – Wiem, że dalej na nią lecisz, a ona ciągle
zgrywa niedostępną. Ale ja wiem jak działają kobiety. Chcemy, żeby facet się starał
i dlatego taka jest. Wie, że od dawna ma cię w garści, więc nie zaszkodzi jak
się jeszcze trochę pomęczysz. Pocałowałeś ją, a ona ci na to pozwoliła.
Potrzebujesz więcej dowodów? – uniosła pytająco brwi – Wystarczy tylko, że
pomożesz jej trochę z szybszym podjęciem tej decyzji. – wzruszyła ramionami.
– I mam niby uwierzyć, że robisz
to dla mnie? – parsknął śmiechem.
– Nie, ale koniec końców oboje
dostaniemy to czego chcemy. Ja święty spokój, a ty nareszcie będziesz miał
swoją wybrankę. – skrzywiła się lekko wymawiając ostatnie słowo.
Dalej nie był przekonany.
Widział, że to istne szaleństwo i nie ma gwarancji, że zadziała w taki sposób
jak przedstawiła to Marlena, ale gdzieś w głębi duszy czaiła się jednak myśl,
że może się udać. Poza tym czuł wewnętrzną potrzebę tego, żeby zrekompensować
dziewczynie to jak zabawił się jej uczuciami w te wakacje, bo mimo wszystko pod
przykrywką pewnego siebie łamacza kobiecych serc znajdował się dobry chłopak,
który miał na uwadze szczęście innych. A propozycja zdobycia Evans wydawała się
bardzo kusząca, zwłaszcza po tym co powiedziała mu na peronie.
Zauważył, że na twarzy McKinnon
pojawił się uśmiech. Wiedziała już doskonale, że wyszła zwycięsko z tej bitwy.
– Tydzień – oznajmił z
przymrużonymi oczami – I ani dnia więcej.
Dziewczyna pokiwała powoli głową
jakby chciała coś odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili się wycofała.
– I nie możesz nikomu powiedzieć.
Jeżeli mamy to zrobić, to zróbmy to dobrze.
– Jeszcze mi za to podziękujesz. –
powiedziała pewnym siebie i stanowczym głosem, kiedy szli razem w stronę
przedziału.
„To będzie ciekawe” pomyślał i otworzył drzwi.
~ ~ ~
Wielka Sala jak zwykle zapierała
dech w piersiach. Cztery długie stoły, przy których część uczniów zdążyła zająć
już miejsce nakryte były srebrną zastawą, a nad nimi w powietrzu unosiły się
setki świec, które oświetlały całe pomieszczenie. Sufit był zaczarowany w taki
sposób, żeby przedstawiał niebo odwzorowując je na jego aktualnym stanie. Teraz
był on ciemnogranatowy i migotało na nim tysiące gwiazd wyglądających jak małe
lśniące punkciki porozrzucane na niemalże czarnym sklepieniu. Na końcu sali, na
lekkim podwyższeniu zasiadali nauczyciele Hogwartu, a między zgromadzonymi co
jakiś czas przelatywały duchy kiwające im na powitanie głowami. Całość tworzyła
wyjątkowo magiczny i nastrojowy klimat.
Kiedy wszyscy usiedli drzwi
pomieszczenia otworzyły się i do środka wkroczyła profesor McGonagall, za którą
nieśmiałym krokiem podążali pierwszoroczniacy. Rozpoczęła się Ceremonia
Przydziału i co chwilę nowi członkowie dołączali do swoich domów, co za każdym
razem powodowało burzę oklasków ze strony jednego ze stołów. Gdy wszyscy
zostali już przydzieleni, Albus Dumbledore wstał i podszedł do mównicy, a
wszystkie głosy umilkły. Tiara Przydziału dalej leżała na stołku i nikt najwyraźniej
nie miał zamiaru jej stamtąd zabierać.
– Chciałbym serdecznie was
wszystkich powitać. Zarówno naszych starych jak i nowych uczniów, którzy kilka
minut temu po raz pierwszy przekroczyli próg tego zamku – uśmiechnął się do
wszystkich ciepło – Ceremonia Przydziału dobiegła końca, ale zanim jednak
wszyscy zabiorą się do jedzenia, mam dla was jeszcze jedną ważną wiadomość. W
tym roku zaistniała wyjątkowa sytuacja i oprócz pierwszorocznych, do naszej
szkoły dołączy jeszcze jedna osoba. Powitajcie proszę pannę Alice Clark.
Drzwi sali ponownie się otworzyły
i wszyscy zgromadzeni w jednej chwili spojrzeli w tamtą stronę. Pomiędzy
stołami szła wysoka dziewczyna o długich blond włosach, które unosiły się lekko
z każdym pewnie stawianym przez nią krokiem. Głowę miała dumnie podniesioną do
góry, a jej ciemne oczy kontrastujące z bladą cerą patrzyły się prosto przed
siebie, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Dopiero kiedy doszła przed stół
nauczycieli, usiadła na małym taborecie i profesor McGonagall włożyła na jej
głowę stary, wyświechtany kapelusz, zmierzyła wszystkich lodowatym wzrokiem.
Przez kilka sekund nic się nie działo, jakby Tiara wahała się nad wyborem, lecz
po chwili podjęła już decyzję.
– SLYTHERIN!
Nie czekając na niczyją pomoc,
Alice zdjęła ją sobie z głowy i ruszyła w stronę stołu Ślizgonów, skąd słychać
było witające ją gorliwie oklaski. Usiadła na wolnym miejscu i jakby znała ich
od lat, zaczęła rozmawiać przyciszonym głosem z grupką siódmoklasistów, nie
zwracając zupełnie uwagi na poruszenie jakie wywołała wśród wszystkich uczniów.
Taka sytuacja zdarzyła się chyba po raz pierwszy w historii, więc ich
zaskoczenie było w pełni uzasadnione. Wszystkich ciekawiło jedno – kim ona jest
i skąd się tu wzięła. Było w niej coś budzącego respekt. Sam sposób jej
chodzenia pokazywał, że jest kimś, kto twardo stąpa po ziemi. Ale bardziej
rzucającą się cechą była wyniosłość, która była charakterystyczna dla
podopiecznych Slytherinu. Byli w tej sali tacy, którzy już teraz wiedzieli, że
ta dziewczyna przyniesie same kłopoty i lepiej trzymać się od niej z daleka.
Niektórzy szeptali między sobą przyciszonymi głosami, rzucali jej krótkie
spojrzenia, a jeszcze inni pokazywali ją sobie palcami. Ale nie Dorcas Meadowes.
Ona tylko siedziała i wpatrywała się w niejaką Alice Clark i nie mogła uwierzyć
własnym oczom. Jej zaginiona przed laty siostra siedziała kilka metrów od niej
i rozmawiała właśnie z Nigerem Avery’m.
____________________
Witam Was bardzo serdecznie pod pierwszym opublikowanym na tym blogu rozdziale! Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy go przeczytali... Nie wiecie nawet ile to dla mnie znaczy.
Już tu kiedyś byłam, pod tym samym adresem i inną nazwą, ale macie to dokładnie opisane w zakładce o opowiadaniu, więc nie będę się powtarzać i odsyłam was właśnie tam :) Zachęcam też do zajrzenia do reszty podstron, gdzie macie napisane wszystkie ważne informacje zarówno o mnie, blogu jak i bohaterach. Jak coś będzie nie jasne, to śmiało pytajcie!
Chciałam się z wami wszystkimi przywitać. Jestem Veriatte i niezmiernie miło mi Was wszystkich poznać. Mam nadzieje, że nasza znajomość nie zakończy się już pod tym rozdziałem i będzie trwać aż do samego końca tego opowiadania :)
Jak widzicie nie ma prologu. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie sądzę, żeby był nam tutaj jakoś bardzo potrzebny... Uzasadnione jest to też tym, że nie miałam na niego dobrego pomysłu, ale tą kwestię pomińmy ;) W końcu nasz ukochany Harry też nie miał prologu i nawet bez tego okazał się najlepszą książką jaką czytałam...
Ten rozdział wcale nie miał się dzisiaj ukazywać. Chciałam poczekać, aż będę miała przynajmniej 5 kolejnych w zapasie, bo na własnej skórze przekonałam się jak to jest, kiedy pisze się na bieżąco... Jest pośpiech, stres i nie jest to dopracowane tak, jak należy. Teraz mam gotowe trzy notki, a czwarta jest w trakcie tworzenia, ale nie mogłam już dłużej czekać, żeby podzielić się tym z jakimiś czytelnikami, którzy będą mogli wyrazić swoją opinię i dawać sugestie, które będę mogła potem wykorzystać.
Chcę jednak dodać, że nie obiecuję, że kolejne rozdziały będą pojawiać się od tej pory regularnie. Publikuję ten, żebym mogła zobaczyć czy jest z waszej strony jakieś zainteresowanie, które zawsze dodaje autorowi skrzydeł i zachęca do pisania. Poza tym zaczął się już rok szkolny, a ja zaczynam naukę przedmiotów rozszerzonych, co też w dużej mierze ogranicza moje możliwości pisania nowych rozdziałów. Mam nadzieję, że to zrozumiecie, bo jesteście prawdopodobnie w takiej samej sytuacji i wiece jak ciężko jest znaleźć czas na tworzenie, kiedy na głowie ma się milion tysięcy różnych sprawdzianów, kartkówek i nie wiadomo czego jeszcze... Mimo to będę się starać, bo sprawia mi to ogromną przyjemność :)
Już kończę to przemówienie! Obiecuję! Jeszcze tylko kilka słów...
Jeśli przeczytaliście rozdział to bardzo proszę o zostawienie po sobie komentarza. Napiszcie co wam się podobało a co nie, która scena albo rozmowa była waszą ulubioną, i którą postać polubiliście a którą wręcz przeciwnie... Wytknijcie błędy. Taki komentarz jest naprawdę bardziej motywujący niż standardowe "Super! Czekam na więcej". Naprawdę, uwierzcie mi!
Jeżeli dotrwaliście do końca tej tyrady to naprawdę Was podziwiam :D
Do napisania!
Ściskam mocno
Veriatte
Pierwsza! *głupi nawyk*
OdpowiedzUsuńI jak ja mam się uczyć na angielski, kiedy mam świadomość, że ktoś przeczytał mój rozdział?! No po prostu się nie da... Przykro mi bardzo czasowniki nieregularne, ale będziecie musiały poczekać aż przestanę cieszyć się jak głupia do monitora xD
UsuńGratuluję złotego miejsca na podium i czekam na komentarz :*
Och, kochany blogger. Mam nadzieję, że smakował ci mój komentarz ty CENZURA.
OdpowiedzUsuńEch. Trudno, piszemy od nowa!
Po pierwsze: siema Veriatte! Jestem Padfoot, Padfót, zdrobniale Padfóczek, ale tak na co dzień to Ksenia, miło mi. Przedstawiam się, poniewaz po przeczytaniu pierwszego rozdziału mam zamiar zostać tu nieco dłużej. No i nie przejmuj się, jeśli nie dam ci komentarza, czy cos... ja po prostu mam skleroze i mogę zapomnieć, wiec jak coś to nie wstydź się upomnieć. :D
Więc... na początek powiem, że ja raczej nie słodzę. To mi się podoba, ale jak co a jest źle to tez ci powiem... z tym, że zazwyczaj nie pisze dużo złego, bo nie tracę czasu na komentowanie blogów które mi się nie podobają. Masz mój komentarz, więc to juz o czymś świadczy :D
(Japierdziu... właśnie na Spotify - program do odtwarzania muzyki - włączyła się reklama o kotach grających w ping ponga. Jak ja mam pisać komentarz z kotami grającymi w ping ponga, które siedzą mi w głowie?!)
Teraz komentujemy rozdział. Na sam początek podkreślę moją miłość do Remusa, Jamesa i Syriusza (patrz na nick). Gdybym chodziła do Hogwartu, to pewnie przewodniczyłabym ich fanklubowi. Serio. Jedni wyznają trójcę święta, inni Allaha, inni latającego potwora spaghetti, a ja Jamesa, Syriusza i Remusa (fuck u Peter!). Oprócz tego jak normalnie nie znoszę... nie no, matmę nawet lubię, ale nie znosze geometrii, to wielokąty miłosne wywołują u mnie banana na twarzy. Serio. Kocham to. Zazdrosne byłe, albo przyszłe niedoszłe Jamesa, czy potencjalni kandydaci Lily... kocham to! A juz szczególnie sceny zazdrości <3 No i ty na dzień dobry fundujesz mi co najmniej trójkąt miłosny. Nie no, cud miód. :D
"– Czego chcesz? – warknęła.
– Pogadać.
– No to chyba mamy problem, bo ja nie mam zamiaru zamieniać z tobą chociażby jednego zdania więcej."
Właśnie dla takich wymian zdań kocham blogi o Huncwotach i Lily! Cięty język Lily jest po prostu cudowny! <3
Jak już nasłodziłam to na ostudzenie powiem, że nie podoba mi się, ze tak szybko doszło do pocałunku. Najlepsze dla mnie są właśnie te momenty przed, kiedy Lily powoli zdaje sobie sprawę z tego, ze James wcale nie jest zły, a nie "wyprzystojniał po wakacjach. Jak jest taki przystojny, to pewnie tez bardziej w moim typie, pocałuje go!".
No dobra, to w sumie na tyle. To co, do następnego? :D
Pozdrowionka, Padfót.
Siema Padfóczku!
UsuńNie wiesz nawet jak się cieszę z twojego komentarza! Serio. Przez cały czas jak go czytałam miałam ogromny uśmiech na twarzy... Nie sądziłam, że tak szybko ktoś tu skomentuje, a tu proszę! Taką mi wielką niespodziankę zrobiłaś :) Myśl, że jutro poniedziałek stała się nawet mniej bolesna...
Pjona! Mojego uwielbienia do tej trójki Huncwotów nie da się nawet wyrazić słowami, więc gdybyśmy chodziły do Hogwartu byłybyśmy prawdopodobnie współprzewodniczącymi ich fanklubu :D powinnyśmy wymyślić jakąś jego nazwę nie sądzisz? :D
I nienawidzę Petera -.- dlaczego on musiał w ogóle napatoczyć się pod nogi Jamesowi, Syriuszowi i Remusowi?! No dlaczego?! Niech ktoś mi to wreszcie wytłumaczy!
Jako moje wytłumaczenie na przedwczesny pocałunek Jily powiem, że to było tylko takie zamroczenie umysłu Lily... Ognista i te sprawy xD chociaż faktycznie pod koniec szóstej klasy zaczeła się do niego w pewnym sensie przekonywać i dlatego go nie odepchnęła (żeby było jasne... tylko troszeczkę), ale to wszystko wyparowalo zaraz po pocałunku... także nie masz sie co martwić! Kłótnie, dogryzania, wyzwiska i przekonywanie do Jamesa mamy jeszcze przed sobą :)
Jeszcze raz baaardzo dziękuję Ci za komentarz i pozdrawiam serdecznie!
Do następnego!
Veriatte
Aleksandra, miło mi!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że do Ciebie trafiłam- uwielbiam blogi o Huncwotach <3Rozdział bardzo fajny i długi. Piszesz naprawdę świetne opisy, które są pełne i nic w nich nie brakuje, nic dodać nic ująć.. po prostu!
Pocałowali się w wakacje? No nie wierzę.. <3 Chociaż czy Lily nawet pijana tak szybko by mu uległa? Jestem ciekawa tego, czy Evans poczuje jednak zazdrość o Marlenę :D
"– Spójrz mi w oczy i powiedz, że to co powiedziałem było kłamstwem.
Dziewczyna dzielnie wytrzymała to spojrzenie, ale się nie odezwała. James uśmiechnął się do niej triumfująco." Ten fragment podobał mi się chyba najbardziej!
Tylko błagam Cię, nie rób z Lily agresywnej dziewczyny, która krzyczy na Rogacza, bo ten.. oddycha.
Bardzo podoba mi się relacja wszystkich, zachowują się tak naturalnie, że aż fajnie się czyta:) Zaginiona siostra z Dorcas! Jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam, co jest oczywiście na plus :D Jestem mega ciekawa co z tego wszystkiego wyjdzie i jak rozwiniesz ten wątek. A jak już jesteśmy przy Dor, po pierwszym rozdziale ciężko określić, ale wydaje mi się, że nie będzie ona typową Meadows, która jest zawsze żeńskim odzwierciedleniem Syriusza. Brawo za to, że nie poszłaś w to, w co idą praktycznie wszyscy!
Podsumowując, rozdział jest świetny i czekam na kontynuację, bo nie mogę się doczekać co z tego wszystkiego wyniknie!
Zafascynowana:
~Aleksandra Ola
[http://james-i-lily-nasza-bajka.blogspot.com/]
Hej :*
UsuńA ja się bardzo cieszę, że postanowiłaś przeczytać moje wypociny i na dodatek je skomentować <3 Jak tylko widzę taki długaśny komentarz, to od razu mam ochotę skakać z radości po pokoju... Właściwie to mniej więcej zrobiłam, kiedy czytałam co napisałaś, ale przemilczmy to :D
Nawet nie wiesz ile znaczą dla mnie Twoje słowa o moich opisach, bo kiedyś miałam z nimi ogromny problem. Dokładniej mówiąc w moich tekstach panował brak opisów, a jeżeli już się jakieś pojawiały to były naprawdę słabe...
Owszem, pocałowali :) Z Evansówną historia jest taka, że pod koniec szóstej klasy jakby trochę zmądrzała i zaczęła dostrzegać w Jamesie człowieka i dlatego do tego doszło. Chociaż jak już wspominałam alkohol też miał z tym wiele wspólnego...
Masz moje słowo! Nienawidzę takiej wersji Lily i nigdy bym jej tak nie skrzywdziła...
Ogromnie się cieszę, że zaciekawił Cię wątek Dorcas-Alice, bo nie ukrywam, że jestem z niego bardzo zadowolona :)
Dziękuję jeszcze raz za tak miłe słowa :*
Veriatte
Cześć :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam przeczytać Twoje dzieło, bo ostatnio nie mogłam nic znaleźć co by mnie zaciekawiło jeśli chodzi o czasy huncwotów. Czytając rozdział, już wiedziałam, że na pewno zostanę tutaj na dużej. Masz fenomenalne opisy, z resztą tak samo jak dialogi, z którymi tak na marginesie mam dość spore kłopoty. Wszystko przebiega spokojnie, nic nie dzieje się chaotycznie. Szkoda, jedynie, że nie mogłam poczytać o pierwszym (bo to był pierwszy no nie XD) pocałunku Jily. Ach... Jak ja kocham ich potyczki słowne, to właśnie dzięki nim zakochałam się w erze huncowtów :D Mam jednak nadzieję, że nie zrobisz tego, co robi sporo osób, a co mnie denerwuje strasznie, a mianowicie to, że Lil już po pierwszych rozdziałach zakochała się w Jamesie. Taki piąty rozdział a ona już praktycznie z nim chodzi. Ugh... Nienawidzę tego.
Teraz może przejdę do opisu postaci:
Lily - Podoba mi się to jak ją wykreowałaś. Jest typową Lil, która kocha swoje przyjaciółki i nie za bardzo lubi rozrabiaków. Zobaczymy jaki rozwinie się w jej charakter...
James - Jak to typowy Potter jest zakochany w Evans i chce ją zdobyć, zobaczymy jak to się wszystko potoczy i w jakim kierunku charakteryzacji pójdziesz :)
Dor - Jak czytałam rozdział widziałam przed oczami Blair! <3 Miałam przed oczami moją ukochaną postać z plotkary i w sensie, ciekawe czy będziesz się skłaniała do podobnego u niej charakteru :) I ogólnie czy planowałabyś połączenie Dor i Syriusza... Uwielbiam tą pareczkę podobnie jak Jily :*
Syriusz - Cóż jego za bardzo co nie mam jak ocenić, bo za dużo to o nim nie wiem... Ale mam nadzieję, że niedługo już go poznam ^^
Peter - Liczę, że nie zrobisz czegoś takiego jak wszyscy, że ten osobnik będzie się tylko pojawiał w słowach: Peter je słodycze, Peter rzucił się od razu na jedzenie, Peter poszedł do kuchni. On przecież nie był tylko jakimś gościem, który jadł bez przerwy, w końcu on też ma uczucia i był huncowtem!
Niezmiernie ciekawi mnie ta historia z Alice i Dor, która ta pierwsza jest spokrewniona z tą drugą. Już się nie mogę doczekać co z tego wyniknie :)
Bardzo, ale to bardzo mi się podobało i zostaję tutaj na dłużej. Mam pytanie, czy mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach, bo czasami nawet jak mam bo w obserwowanych to umknie mi nowa notka, pod innymi, które też obserwuję, a jest ich sporo.
Życzę weny i jeszcze raz weny! Pozdrawiam cieplutko i żegnam się!
Panienka Livvi ;*
Hej :*
UsuńNiezmiernie mi miło, że Ci się podobało :) Nigdy się nie spodziewałam, że dostanę tyle miłych słów na temat mojego opowiadania...
Tak, to był ich pierwszy pocałunek :) Ale nie martw się! Ich kolejny "pierwszy pocałunek" (chyba mogę go tak nazwać, bo Lily właśnie tak będzie o nim myślała - o tym jak na razie z całej siły stara się zapomnieć) będzie już dokładnie opisany, dlatego nic straconego :)
Droga do związku Jily jest długa i wyboista, dlatego o żadnym piątym rozdziale nie ma nawet mowy :D
Ja też uwielbiam Blair! <3 Ale co do charakteru Dorcas, to raczej nie będzie miała z nią wiele wspólnego...
Dor i Syriusz.... Na rozwiązanie tej zagadki będziesz musiała niestety poczekać, bo nie będę tutaj spojlerować :) Tak, wiem, jestem okrutna... Przepraszam...
Miło mi czytać, że zaciekawiłam kogoś postacią Alice, bo taki właśnie był mój zamysł :)
Jasne, że będę Cię informować :)
Dziękuję za tak bardzo pozytywny komentarz i gorąco pozdrawiam!
Veriatte
Hej,
OdpowiedzUsuńJuż nie pamiętam, jak trafiłam na tego bloga, ale w końcu znalazłam czas na przeczytanie rozdziału, który bardzo mi się spodobał i mnie zaciekawił.
Ktoś już chyba tu mówił, że Twoje opisy są naprawdę przyjemne, a ja to potwierdzę. Miło mi się czytało i wcale się nie dłużyło, chociaż ten rozdział do krótkich nie należał (a to bardzo dobrze!). Mam teraz mało wolnego czasu, ale postaram się śledzić każdy rozdział i komentować go z większym lub mniejszym opóźnieniem :)
A teraz, przechodząc do treści:
Uwielbiam nowe blogi o Jily i zawsze chętnie je czytam, więc ucieszyłam się, kiedy tu wpadłam.
Ogólnie spodobała mi się postać Jamesa, a także Lily, jak i sama fabuła opowiadania. Zaciekawił mnie ten ich pocałunek na imprezie. Może Evans zacznie się do niego przekonywać, ale... No właśnie, Marlena! Jakoś jej nie polubiłam. Myślę, że ten ich udawany związek wzbudzi raczej przeciwne do zazdrości uczucia w Lily i Jimmy'emu jeszcze trudniej będzie się z nią dogadać. Marlena wydaje mi się taką... intrygantką, trochę zbyt pewną siebie i wciskającą się tam, gdzie jej nie chcą.
Poza tym od razu spodobała mi się przyjaźń Syriusza z Loraine. ♡ Mam nadzieję, że będzie o nich dużo, bo naprawdę ich pokochałam.
O Dorcas, Remusie i Peterze w sumie nie mogę nic powiedzieć, bo praktycznie nic o nich nie było w tym rozdziale, ale może w kolejnych się to zmieni.
I na koniec ta sytuacja z nową uczennicą, która okazała się być siostrą Dor. Alice pewnie coś namiesza w tej historii, bardzo mnie to zaciekawiło.
Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że skomentuję go bardziej "w czasie". Ten miałam już otworzony dawno, dawno, jak tylko się pojawił, ale dopiero teraz znalazłam chwilę, aby go przeczytać. Mam mnóstwo zaległości, zostało mi jeszcze siedem blogów do nadrobienia, więc jeśli nie pojawię się od razu pod następnym rozdziałem, możesz być pewna, że w końcu przyjdę :) Nie pamiętam, czy dodałam Twojego bloga do obserwowanych (piszę na telefonie, jak zwykle zresztą ^^), ale jeśli nie, to w najbliższej przyszłości na pewno to zrobię. Oczywiście, o ile jest u Ciebie taka opcja :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny i czasu na pisanie.
Całusy,
Optimist
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
PS. O! Prawie zapomniałam! Gdybyś mogła dodać akapity, o wiele lepiej by się czytało. Taka rada na przyszłość. :)
Hej :*
UsuńCieszę się że postanowiłaś poświęcić trochę czasu na przeczytanie mojego rozdziału :) A jeszcze bardziej z tego, że Ci się spodobał :D
Co do postaci Marleny, to mogę Ci w tajemnicy zdradzić, że dobrze kombinujesz. Trochę nam tutaj namiesza... Ale to w swoim czasie! :)
Miło mi, że wspominałaś o przyjaźni Loraine i Syriusza, bo ja sama też ich uwielbiam... Dla mnie Łapa jest w ogóle idealnym materiałem na przyjaciela ♡
Wątek z Alice należy do jednego z moich ulubionych (oczywiście za Jily ♡). Poświęciłam sporo czasu na jego dopracowywanie i miałam ogromną nadzieję, że uda mi się sprawić, że czytelnicy będą zaciekawieni i jak widać jakoś mi się to udało :D
Jest opcja obserwowania bloga i śmiało możesz się dodawać :)
Akapity są w wersji na komputer, ale niestety nie wiem jak zrobić by były też na telefonie :/ Postaram się to jednak jeszcze jakoś ogarnąć :)
Ściskam i dziękuję za wspaniały komentarz :*
Veriatte
Cześć,
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak się cieszę, że to blog o tematyce Huncwotów. Moja ulubiona era, a ostatnimi czasy rzadziej widuje się takie opowiadania. Przechodząc do sedna:
a) Lily ma taki wspaniały temperament. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki ją przedstawiasz. Na wielu blogach jej charakter wygląda podobnie, jednak zdaje mi się, że udało ci się osiągnąć tą oryginalność.
b) Dorcas i Loraine. Jestem przeciwniczką Dorcas, bo jest jej naprawdę dużo w fanfickach. Nie wiem kto ją wymyślił, ale wiem jedno: Rowling na pewno nie. To znaczy podoba mi się jak ktoś tworzy własne postacie (np. Loraine, bo takiej nigdzie indziej nie spotkam), ale na większości blogach Dorcas jest taka sama: głupia, romantyczna przyjaciółka Lily, która na zabój zakochana jest w Syriuszu Blacku. Ale nie będę wredna, zaakceptuję jej obecność xD
c) Plan Marleny. James jej chłopakiem przez tydzień? Przecież ona go wykorzystuje, nie no xD. Potrafię tylko marudzić, przykro mi, ale w razie czego zlekceważ moją wypowiedź, okej?
Kończę bezsensowną paplaninę, życzę duuużo weny i pozdrawiam!
Larness
I to się właśnie nazywa miła niespodzianka po powrocie ze szkoły! Dziękuję :D
UsuńW sumie to Rowling wymyśliła Dorcas, ale była przez nią tylko raz wspomniana, kiedy Moody pokazywał Harry'emu zdjęcie pierwszego Zakonu Feniksa... Ale tak jak mówisz, potem chyba się przyjęło, że jest właśnie taką głupią i romantyczną przyjaciółką Lily zakochaną w Syriuszu. Mogę Cię jednak uprzedzić, że tego u mnie absolutnie nie zobaczysz :) Mam nadzieję, że uda mi się jakoś Cię do niej przekonać :D Oczywiście jeżeli masz zamiar dalej czytać moje opowiadanie :) Kiedyś sama nie rozumiałam jej fenomenu i tego, że pojawia się praktycznie w każdym fanficku, ale potem doszłam do wniosku, że można wykreować ją na naprawdę dobrą postać, inną od wszystkich...
Plan Marleny... hmmm wszystko wyjdzie w swoim czasie :D
Dziękuję serdecznie za komentarz i pozdrawiam!
Veriatte
Hej, zmieniłam nazwę i w ogóle xD
UsuńJeśli mogę zapytać... Kiedy ukaże się kolejny rozdział? Bardzo spodobał mi się twój blog i chciałabym kontynuować jego czytanie. Wiem, że nie tak łatwo napisać rozdział...
Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam!
Heather
Hej :)
UsuńDrugi rozdział planuję opublikować w okolicach weekendu :D
To bardzo się cieszę :p
Usuń