piątek, 25 września 2015

Rozdział 2

1-2 września 1977

Dorcas siedziała bez ruchu. Chciała się poruszyć, ale była całkowicie sparaliżowana. Była pewna, że jeśli chciałaby teraz wstać z miejsca, jej nogi odmówiłyby jej posłuszeństwa. Zaschło jej w ustach i z trudem łapała kolejne oddechy. Nie zwracała uwagi na to, co się wokół niej dzieje. Nie słuchała już dalszego przemówienia dyrektora i nie spostrzegła się nawet kiedy rozległy się głośne brawa, a w Wielkiej Sali zapanował tłok. Uczniowie zaczęli przeciskać się do drzwi, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoich dormitoriach. Prefekci starali się nie zgubić w tłumie pierwszorocznych, którzy podążali za nimi ze strachem w oczach. Lily Evans i Remus Lupin zdołali wydostać się w pomieszczenia i czekali teraz na szczycie schodów na pierwsze piętro, aż zgromadzą się koło nich wszyscy nowi Gryfoni. Huncwotów nie było nigdzie widać, więc pewnie przy użyciu jakiegoś ukrytego przejścia, o którym nikt inny nie wiedział, siedzieli już w Pokoju Wspólnym. Loraine Mersey była w połowie drogi między stołem a wyjściem, kiedy odwróciła się do tyłu na siedzącą dalej Dorcas, która dalej trwała w bezruchu, a oczy miała utkwione w jakimś punkcie, którego blondynka nie mogła dokładnie zlokalizować.
– Dorcas?! – krzyknęła, ale ta ani drgnęła.
Podeszła do niej i szturchnęła ją lekko w ramię. Brunetka wyglądała jakby właśnie wybudziła się z jakiegoś silnego transu. Nieobecnym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę pytającym wzrokiem.
– Wszyscy już poszli – oznajmiła – Idziesz?
– Nie… To znaczy tak. Tak. Idź pierwsza, a ja zaraz przyjdę. Muszę jeszcze coś załatwić…
Loraine nie była przekonana. Dorcas zachowywała się jakoś dziwnie. Coś było nie tak. Popatrzyła na nią podejrzliwym wzrokiem, starając się wyczytać coś z jej twarzy, ale po chwili zastanowienia postanowiła na razie odpuścić.  Pokiwała lekko głową nie spuszczając z niej wzroku, odwróciła się i powoli zaczęła oddalać.
Dorcas odszukała w tłumie długie, blond włosy i zobaczyła, że Alice Clark była już przy drzwiach w towarzystwie reszty Ślizgonów. Wstała szybko z miejsca i ruszyła za nią, nie spuszczając z niej wzroku. Potrąciła przy okazji jakiegoś młodego Krukona, których przez przypadek wszedł pod jej nogi. Spojrzał na nią przestraszonym wzrokiem i szybko pobiegł w stronę Sali Wejściowej. Nie mogła jej teraz zgubić. Po prostu nie mogła. Po tylu latach nie mogła przepuścić okazji, żeby z nią porozmawiać. Wyszła na korytarz i udała się w stronę zejścia do lochów, gdzie znajdowały się dormitoria Ślizgonów. Wszyscy zdawali się gdzieś ulatniać, a kiedy zeszła po schodach, na korytarzu została tylko ona i grupka uczniów idących kilkanaście metrów przed nią, wśród których była też osoba, z którą koniecznie musiała teraz zostać sam na sam. Przyspieszyła kroku.
– Alice! 


Meadowes wykrzyczała imię dziewczyny tak głośno, że była pewna, że Irytek usłyszał ją z drugiego końca zamku, gdzie zapewne starał się wystraszyć wystarczająco przestraszonych już pierwszaków. Blondynka jednak dalej szła przed siebie pewnym krokiem, nie odwracając nawet głowy w jej stronę.
– Alice! – ponowiła próbę.
Dalej nic.
– Rosalie!
Blondynka zatrzymała się nagle, jakby jej nogi zamieniły się w kamień, i odwróciła szybko głowę. Z jej twarzy nie dało się nic wyczytać, ale przez ułamek sekundy jej oczy wszystko zdradziły. Poznała ją. Naprawdę ją poznała. Przez dłuższą chwilę stały tak naprzeciwko siebie i wpatrywały jedna w drugą, jakby próbując prześwietlić się nawzajem na wylot. Kilka sekund później Alice powiedziała do swoich towarzyszy kilka szybkich słów a ci zniknęli za rogiem rzucając w stronę Dorcas podejrzliwe spojrzenia. Dziewczyna ponownie skierowała wzrok na brunetkę, ale nie wykonała żadnego ruchu.
Dorcas miała nogi jak z waty. Nie była w stanie zrobić nawet najmniejszego kroku. W jej głowie szalało tysiące myśli i nie wiedziała, na której powinna się teraz skupić. Dopiero gdy zorientowała się, że jej siostra nie ma zamiaru do niej podejść, odważyła się powoli ruszyć w jej stronę. Zatrzymała się jakiś metr przed nią i teraz mogła w końcu dokładnie się jej przyjrzeć. Brązowe oczy o identycznym odcieniu i kształcie jak jej, wąski nos i pełne usta. Blizna na lewym policzku. Nie mogła się pomylić. To musiała być ona. W oczach Dorcas zalśniły łzy szczęścia a na twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
– Och Rosalie…
Zbliżyła się i chciała ją uściskać, ale ta cofnęła się o krok z kamienną miną. Dorcas stanęła w miejscu. Nie wiedziała co się dzieje. Spojrzała na nią, ale jej oczy zamieniły się w stal.
– Nigdy więcej tak do mnie nie mów, rozumiesz? – jej głos był oschły i zimny.
– Ale dlaczego Rosie? – spytała łagodnie – Nie masz pojęcia jak bardzo się za tobą stęskniłam. Ja… Ja byłam pewna, że ty… Że… – zatrzymała się na chwilę, po czym spojrzała na nią uważnie – Co się właściwie z tobą stało? Gdzie byłaś przez te wszystkie lata? – spytała przyciszonym głosem, jakby martwiła się, że ktoś może ich podsłuchiwać mimo, że były tutaj same – Rosalie, powiedz mi, proszę…  – próbowała złapać ją za ręce, lecz ta natychmiast je cofnęła.
Obdarzyła ją takim spojrzeniem, że Dorcas aż się wzdrygnęła.
– Nie zrozumiałaś co do ciebie powiedziałam?! Nie nazywaj mnie Rosalie – każde słowo wypowiedziała powoli, rozkazującym tonem i wyraźnie je akcentując – Tamtej dziewczynki już nie ma. Zniknęła i nigdy nie wróci. Nie masz na co liczyć – uśmiechnęła się jadowicie a brunetkę przeszył dreszcz – I zrób coś dla mnie – podeszła do niej wolnym krokiem tak, że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry – Nie zbliżaj się do mnie – powiedziała z taką pogardą w głosie, jakby rozmawiała z kimś kogo co najmniej się brzydzi.
Zmierzyła ją twardym spojrzeniem wypranym z emocji i nie mówiąc ani słowa więcej odeszła. Gdy tylko zniknęła z zasięgu wzroku Dorcas, po policzkach brunetki popłynęły łzy. To nie była jej siostra… To niemożliwe. Rosalie jaką pamiętała była miła i zawsze uśmiechnięta. Potrafiła ją pocieszyć i rozbawić. Były najlepszymi przyjaciółkami.
Lecz po tamtej dziewczynce nie było już śladu. Rosalie, z którą przed chwilą próbowała porozmawiać była wobec niej niewzruszona. To, że po tylu latach się spotkały zdawało się nie mieć dla niej żadnego znaczenia. I jeszcze kazała jej się trzymać od siebie z daleka. To przechyliło szalę… Gdy dotarł do niej teraz sens tych słów czuła, że jakaś jej część rozpryskuje się na milion kawałeczków, których nigdy nie uda się ponownie ułożyć w jedną całość. Wszystkie szczęśliwe chwile spędzone z siostrą wyparowały z jej wspomnień i zostały zastąpione tymi słowami. „Nie zbliżaj się do mnie.” To brzmiało tak, jakby Rosalie się jej wyparła. Przestała traktować jak siostrę. Przestała być jej siostrą.
Dorcas oparła się o ścianę i zjechała po niej na dół siadając na zimnym kamieniu. Próbowała jakoś się uspokoić. Nie mogła wrócić w takim stanie do wieży. Lily i Loraine na pewno jeszcze nie śpią a gdy zobaczą ją całą zapłakaną i z podpuchniętymi oczami będą zadawać pytania, na które ona nie chciała odpowiadać. Nie chciała o tym rozmawiać i wracać do przeszłości. Przez tyle lat była przekonana, że pogodziła się z tą sytuacją, i że wszystko jest dobrze. Ale wystarczył jeden wieczór, jedna chwila i jedna rozmowa żeby zburzyć całą równowagę, którą udało jej się zbudować. Nie wiedziała co teraz będzie, ale była pewna jednego… Nie spocznie póki nie dowie się co się tutaj naprawdę dzieje.
           
~ ~ ~

– Złoty znicz.
Portret Grubej Damy z cichym kliknięciem odsłonił przed nią przejście do Pokoju Wspólnego, a ona przekroczyła próg i weszła do środka. Stanęła w miejscu. Nie tego się spodziewała. Wieża Gryffindoru wyglądała zupełnie inaczej niż każdego poprzedniego pierwszego września. Pomieszczenie wydawało się być dwa razy większe niż w rzeczywistości i znajdowało się w nim pełno ludzi, którzy umiejętnie zajmowali każdą wolną przestrzeń. Stoły, które przesunięto pod ścianę uginały się pod ciężarem jedzenia i napojów, które na nich poustawiano. Zaczynając od pasztecików dyniowych kończąc na piwie kremowym i jakimś niezidentyfikowanym napoju, który był nalany do wielkiej misy. Dorcas mogła się założyć, że Syriusz użyczył swojego zapasu Ognistej Whisky aby dodać go do ponczu i tym sposobem zagwarantować kolegom dobrą zabawę. Impreza trwała już z najlepsze mimo, że Uczta Powitalna zakończyła się niecałą godzinę wcześniej. Muzyka zdawała się wypływać prosto ze ścian, a tańczący do niej uczniowie najwyraźniej nie wiedzieli co znaczy słowo zmęczenie. Widać było, że wszyscy świetnie się bawili. Część Gryfonów wywijała na parkiecie, część stała wokół stołów, a reszta rozsiadła się na kanapach oraz fotelach rozmawiając i śmiejąc się z innymi, popijając przy tym z kuflów.
Brunetka przecisnęła się pomiędzy uczniami i po chwili znalazła się po drugiej stronie pomieszczenia, na stopniach prowadzących do dormitoriów żeńskich. Nie miała ochoty uczestniczyć dzisiaj w żadnej imprezie, nawet jeśli odbywała się ona kilka chodów od jej łóżka. Rozejrzała się jeszcze po pokoju w poszukiwaniu Lily i Loraine, a kiedy je zobaczyła ruszyła w ich stronę, żeby powiedzieć, że jest zmęczona i idzie się położyć.
Kiedy wracała już z powrotem, po tym jak zagwarantowała przyjaciółkom, że tak, wszystko z nią w porządku i nie, nie chce im o niczym powiedzieć, marzyła tylko o tym, żeby być teraz sama i móc spokojnie pomyśleć o tym co się wydarzyło. Jednak najwyraźniej nie dane było jej to zrobić, bo kilka metrów od klatki schodowej pojawił się przed nią nie kto inny jak Syriusz Black z kuflem pełnym kremowego piwa.
– Napijesz się? – spytał uśmiechając się do niej w jego charakterystyczny huncwocki sposób.
Przewróciła zniecierpliwiona oczami.
– Nie mam nastroju Black, więc lepiej zejdź mi z drogi i idź pozatruwać życie jakiejś naiwnej piątoklasistce…
Miała zamiar odejść, ale chłopak zagrodził jej drogę.
– Widzę, że zmiana klimatu ma na ciebie zły wpływ Meadowes… No chyba, że to zespół napięcia przedmiesiączkowego… – powiedział unosząc jedną brew.
– Normalnie zaczęłabym się zastanawiać skąd ty znasz takie trudne i fachowe pojęcia, ale dzisiaj naprawdę nie mam na to ochoty, więc dla swojego własnego dobra już idź.
– Faktycznie jesteś jakaś nerwowa… – pokręcił głową cmokając – Tym bardziej myślę, że powinnaś się napić.
Dorcas spojrzała nieufnie na napój, który trzymał w prawej ręce. Alkohol może pomóc pomyślała. Pomóc chociaż na chwilę oderwać się od myśli związanych z dzisiejszymi wydarzeniami. Pozwolić zapomnieć o słowach, które usłyszała od siostry. Sprawić, że przez jakiś czas ból, który czuła głęboko w sercu gdzieś się ulotni. Nie myśląc o żadnych skutkach ubocznych wzięła od Blacka kufel, a na jego twarzy pojawił się uśmiech triumfu. Popatrzyła na niego spod przymrużonych oczu.
– Jedną kolejkę i ani grama więcej – ostrzegła na co odpowiedział jej kolejnym uśmiechem.

Nim jednak zdążyła się obejrzeć jedna kolejka zamieniła się w dwie, i z każdą chwilą ilość wypitych przez brunetkę wysokoprocentowych płynów wzrastała w niebezpiecznym tempie. Alkohol rozszedł się po całym jej ciele i krążył w żyłach. Czuła gorąco, ale nie przejmowała się tym. Nie pamiętała dokładnie momentu, kiedy przenieśli się na jedną z bordowych kanap, a piwo zamienili na coś znacznie mocniejszego. Syriusz równie mocno wstawiony jak ona, polewał im do szklanek Ognistą, którą przechylała lekko się przy tym krzywiąc. Nie protestowała kiedy oddalił się od niej, a chwilę później powrócił z kolejną butelką, która czekała tylko aż ktoś ją opróżni. W głowie jej wirowało, ale nie chciała przestawać. Wszystko wydawało się nie mieć znaczenia, a na samą myśl o tym, jak bardzo przejmowała się całą sprawą z Rosalie chciało jej się śmiać. Co z tego, że wróciła? Co z tego, że ma ją gdzieś? Co z tego, że nie jest już tą samą osobą, którą była kiedyś? W przypływie chwili wstała, podpierając się o ramię Blacka i wspięła na pobliski stół potrącając przy tym nogą kilka szklanek, które spadły na ziemię i rozbiły się na małe kawałeczki. Wszyscy spojrzeli na nią, nie wiedząc co się dzieje. Dorcas zachwiała się lekko, ale po chwili odzyskała równowagę i zaczęła się głośno śmiać, sama nie wiedząc z czego.
– Chcę wznieść toast!

~ ~ ~

Lily stała oparta o ścianę z rękami założonymi na piersi i z obrzydzeniem w oczach wpatrywała się w Jamesa i Marlenę, którzy nie zwracając żadnej uwagi na ludzi wokół nich, siedzieli na fotelu i przylegali do siebie tak bardzo, że Evansówna miała wrażenie, że zaczną się zaraz nawzajem rozbierać. Zbierało jej się na mdłości i czuła, że jeżeli w następnej sekundzie nie znajdzie sobie lepszego obiektu, któremu mogłaby poświęcić całą swoją uwagę, to naprawdę będzie musiała udać się do łazienki. Niestety, jak na złość, Loraine siedziała kilka metrów dalej, rozmawiając ze swoimi znajomym z drużyny, a Dorcas poszła już do dormitorium.
Rozejrzała się więc po pokoju i zobaczyła całą masę pijanych Gryfonów, którzy nie zdawali sobie chyba sprawy, że  rano będą musieli zjawić się na zajęciach. Ale to nie była już jej sprawa. Była Prefektem Naczelnym, ale nie byłaby taka podła, żeby zakończyć imprezę, którą zorganizowali jakby nie patrząc jej znajomi z jednego roku. Huncwoci chcieli „dobrze rozpocząć ich ostatni rok”, choć Lily miała wrażenie, że połowa z nich nie miała z tym nic wspólnego. Wbrew wszystkiemu co inni o niej myśleli, nie była taka sztywna i kurczowo trzymająca się zasad. Faktem było, że nie lubiła łamać szkolnego regulaminu, ale czasami jej się to jednak zdarzało, a dobrze bawić lubiła się tak samo jak wszyscy inni. Co prawda według jej definicji dobra zabawa przedstawiała się nieco inaczej, bo nie bawiło jej upijanie się w trupa tak, żeby następnego dnia nic nie pamięć i zastanawiać się co takiego się zrobiło. Wychodziła z założenia, że wszystko jest dla ludzi tylko trzeba przy tym zachować odpowiedni umiar.
Doskonale pamiętała jednak ostatni raz, kiedy dała się ponieść przez alkohol. Było to zaledwie kilka dni temu, na imprezie mającej być „dobrym zakończeniem” wakacji, odbywającej się w Dolinie Godryka w domu Jamesa i Syriusza. Nie miała zamiaru w ogóle się tam zjawiać, ale nie miała szans na wygraną z Dorcas i Loraine, które mówiły o niej od co najmniej tygodnia. Od początku była więc na straconej pozycji. Nie było nawet aż tak źle jak się spodziewała, dopóki nie znalazła się z Potterem sam na sam i nie wiedzieć kiedy, ich usta nagle się połączyły.
Wszystko zaczęło się od tego, że pod koniec szóstej klasy Lily zaczęła dostrzegać w chłopaku pewnie zmiany, których nie widziała nigdy wcześniej i w pewnym stopniu można było powiedzieć, że się do niego przekonała. Dlatego też nie odtrąciła go tamtego wieczoru i nie była pewna, czy zrobiłaby to gdyby nie przerwała im McKinnon. Potem okazało się jednak, że James okłamał Lily, mówiąc o zerwaniu z Marleną podczas gdy dalej byli razem i zrozumiała, że się myliła. Potter był dokładnie taki sam jak zawsze. Kiedy dzisiaj rano wrócił do ich przedziału z blondynką uwieszoną na jego ramieniu i oznajmił wszystkim, że się pogodzili, Rudowłosa nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Nie minęły nawet dwie godziny odkąd na peronie gwarantował jej, że Marlena jest dla niego nikim a tu proszę… Szczęśliwy powrót kochanków. Na samą myśl Lily ponownie zrobiło się niedobrze. Nie wiedziała, że można być aż tak bardzo zakłamanym, fałszywym i aroganckim jak on, ale jak widać świat lubił zaskakiwać ją na każdym kroku.
Z jakiegoś powodu ponownie spojrzała w stronę obściskującej się pary i wtedy napotkała wzrok Pottera, który stał tuż przed nią.
– Potter! – krzyknęła wystraszona.
– Tak słonko? – odpowiedział ze słodkim uśmiechem na ustach.
– Jesteś obrzydliwy – spojrzała na niego z pogardą, kiedy już się uspokoiła – Mam ci przypomnieć, że masz dziewczynę?
James obejrzał się do tyłu na Marlenę.
– To raczej wolny związek, więc nie masz się czym martwić... Nie musisz się krępować. – uśmiechnął się z błyskiem w oku.
– Och co za ulga – odetchnęła – Czyli twoja dziewczyna nie obrazi się, kiedy zrobię tak? – zbliżyła się do niego i przejechała grzbietem dłoni po jego ramieniu.
Pokręcił głową.
– Nie sądzę – odpowiedział.
– A tak? – przeniosła rękę na jego klatkę piersiową, a on się uśmiechnął.
– Nie.
Lily przybliżyła twarz do jego twarzy tak, że dzieliło je zaledwie kilka centymetrów i wyszeptała prosto w jego usta:
– A tak?
Pokręcił lekko głową patrząc jej w oczy, a ona wspięła się na palce i przyłożyła wargi do jego ucha.
– Jesteś żałosny – prychnęła i pokręciła głową.
– A było tak miło... – James nie tracąc pewności siebie przeniósł swoją rękę na ścianę za nią – Nie musisz bać się co pomyślą inni, bo oboje doskonale wiemy, że tylko o to zawsze ci chodziło. Zachowam to w tajemnicy – mrugnął do niej.
– Twoja głupota nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać... – powiedziała z uznaniem – Myślałeś kiedyś żeby na tym zarabiać? Niedowartościowani ludzie mogą do ciebie przychodzić, a po wizycie, kiedy zrozumieją, że jednak może być jeszcze gorzej, będą zupełnie innymi osobami.
– Milutka jak zawsze – uśmiechnął się ironicznie.
– Do usług...
Ta rozmowa powoli przestawała ją bawić, więc podjęła decyzję, że pójdzie w ślady Dorcas i już zamierzała opuścić Pottera i całe towarzystwo, kiedy zobaczyła swoją przyjaciółkę, która zamiast być w ich dormitorium, stała teraz na stole chwiejąc się niebezpiecznie ze szklanką w ręce. Wiedziała już, że jest źle. Kilka razy widziała Meadowes w podobnym stanie i za każdym razem kończyło się to tragicznie. Po alkoholu zawsze jej odbijało, a szczególnie jeżeli w grę wchodziły duże ilości. Podbiegła do niej szybko i pociągnęła za rękę próbując jakoś zwrócić na siebie jej uwagę.
– Dorcas!
– Nie teraz – krzyknęła w odpowiedzi – Proszę wszystkich o uwagę! Chciałabym wznieść toast! – zapadła głucha cisza, a Dorcas uniosła w górę szklankę, w której znajdowała się spora porcja whisky i ponownie się zachwiała – Za prawdę! Wypijmy za to, żeby każdy z nas poznał wreszcie prawdę i za to, żeby zamienił więcej niż dwa zdania z siostrą, która miała go głęboko w dupie przez całe dziewięć lat! Dziewięć lat! A dziewięć lat to masa czasu, uwierzcie mi…     

~ ~ ~

Obudził ją odgłos okna uderzającego o framugę. Jęknęła. Głowa pulsowała jej tak mocno, że była pewna, że zaraz wybuchnie. Otworzyła pomału oczy i zorientowała się, że jest w swoim łóżku w dormitorium żeńskim numer dziewięć. Nie mogła sobie jednak przypomnieć jak się tutaj znalazła. Tak naprawdę w ogóle nie pamiętała wiele z wczorajszego wieczoru. Ostatnie czego była pewna to to, że piła razem z Blackiem na imprezie. Zerwała się nagle, a ból w czaszce się nasilił. Złapała się obiema rękami za skronie. Zauważyła, że jej współlokatorek nigdzie nie ma. Dlaczego jej nie obudziły? Wstała z łóżka. Ubrała się w pospiechu, umyła twarz wodą i nie rozczesując nawet włosów wybiegła z pokoju. Zbiegła po schodach i wpadła na kogoś niemal się przewracając.
– Black!
Syriusz patrzył na nią swoimi szarymi oczami.
– Meadowes… – zmierzył ją uważnie wzrokiem – Widziałaś się dzisiaj w lustrze? Wyglądasz koszmarnie – skrzywił się.
Nie przejęła się tą uwagą. Chłopak był ostatnia osobą jaką pamiętała z wczorajszej imprezy i tylko on mógł jej pomóc.
– Co się wczoraj stało? Pamiętam, że siedzieliśmy tam – wskazała palcem na jedną z kanap – i… i piliśmy piwo kremowe. Co było potem? – spytała roztrzęsionym głosem – Powiedz mi.
Syriusz przyjrzał się jej uważnie, a ona nie wiedziała czego ma się spodziewać. Nagle zrobiło jej się słabo i musiała podeprzeć się o zagłówek stojącego nieopodal fotela. Co jeśli powiedziała wszystkim o Alice? Krew odpłynęła z jej twarzy. Nie. To nie mogła być prawda… Nie mogłaby tego zrobić. Była pijana, ale chyba zachowała resztki zdrowego rozsądku?
– Wzniosłaś toast. – zaczął powoli – Mówiłaś coś o prawdzie i jakiejś siostrze? Nie pamiętam już. I o dziewięciu latach… Powtórzyłaś to jakieś trzy razy. – parsknął śmiechem – Gadałaś od rzeczy, więc faktycznie musiałaś być kompletnie zalana… Evans próbowała ci przerwać i zaprowadzić do dormitorium, ale ty nie chciałaś nigdzie iść. Dała sobie spokój, wkurzyła się na mnie, że cię spiłem, a ty poszłaś gdzieś z Danielem Roberts’em…
Wstrzymała oddech. Nie wiedziała co mogła mu naopowiadać. Musiała go znaleźć i zapytać o czym rozmawiali zeszłej nocy. Miała nadzieję, że nie postanowiła zwierzyć mu się ze swoich problemów rodzinnych, co byłoby chyba najgorszą rzeczą jaką zrobiła w życiu.  Pospiesznie ruszyła w stronę dziury pod portretem, ale zatrzymał ją głos Blacka.
– Ej, Meadowes! – spojrzała na niego – Jeżeli cię to jakoś pocieszy, to naprawdę dobrze się z tobą wczoraj bawiłem.
Wsadził ręce do kieszeni i uśmiechnął się do niej, a ona odpowiedziała mu tym samym po czym wyszła z Pokoju Wspólnego.

Profesor McGonagall rozdawała właśnie swoim uczniom ich tegoroczne plany zajęć kiedy Dorcas wpadła do Wielkiej Sali. Zadziwiające było to, że po nikim nie było widać, że zeszłej nocy w Wieży Gryffindoru odbywała się jakakolwiek impreza. Zaczęła się zastanawiać czy Potter i Black nie dawali wszystkim na odchodne jakiegoś eliksiru na kaca czy czegoś podobnego, ale po chwili zrozumiała, że ma ważniejsze sprawy do załatwienia niż rozmyślanie o tym.  Podeszła do miejsca gdzie siedziały Lily i Loraine.
– Zabierz ode mnie moją różdżkę, bo zaraz zrobię im krzywdę. – powiedziała Rudowłosa patrząc na siedzących kilka metrów dalej Jamesa i Marlenę.
– Zazdrosna? – zaśmiała się blondynka.
Lily zakrztusiła się sokiem dyniowym, który właśnie wzięła do buzi. Odkaszlnęła kilka razy. Jej twarz przybrała kolor dorodnej piwonii co mogło być spowodowane tylko dwiema rzeczami. Albo była wściekła, albo zawstydzona. W tym wypadku było to raczej pierwsze z nich.
– NIE jestem zazdrosna! – oburzyła się i spiorunowała przyjaciółkę wzrokiem – Po prostu takie widoki powinny być zabronione w miejscach gdzie ludzie próbują jeść. „Och James jak ty cudownie smarujesz tego tosta dżemem… – zaczęła mówić piskliwym głosem, idealnie naśladując McKinnon – To jest takie seksowne. Mógłbyś to zrobić jeszcze raz?” – zatrzepotała rzęsami, a potem wykonała ruch jakby zbierało się jej na wymioty.
Dorcas zaśmiała się, na co obie dziewczyny odwróciły się do tyłu.
– O proszę kto już wstał – zakpiła z uśmiechem blondynka – Po tym jak wczoraj zabalowałaś obstawiałyśmy, że nie wyjdziesz z łóżka przez co najmniej tydzień…
– Nic nie mówcie – powiedziała ze wstydem w głosie – Już nigdy nie tknę alkoholu.
Dziewczyny parsknęły śmiechem. Dorcas dziękowała w duchu, że nie są na nią wściekłe, bo nie była pewna czy dałaby radę naprawić jeszcze to. Miała już na głowie całą tą  sprawę z Rosalie i na dodatek jeszcze Daniela, a był dopiero drugi dzień szkoły.
Wszystko się popsuło. To miała być idealny ostatni rok w Hogwarcie. Miała dobrze się bawić, wykorzystywać ostatnie chwile przed wejściem w prawdziwe życie i zmierzeniem się z poważnymi problemami. Ale to wszystko zostało perfekcyjnie zniszczone, a cały jej plan wziął w łeb, bo nagle ni stąd ni zowąd w drzwiach Wielkiej Sali pojawiła się jej siostra. Potem, na domiar złego postanowiła to wszystko odreagować z czego wynikło jeszcze więcej problemów. Nie wiedziała jak zdoła to wszystko udźwignąć na swoich siedemnastoletnich ramionach.
– Naprawdę bardzo was przepraszam… Nie planowałam tego. – zaczęła się tłumaczyć – Chciałam iść do dormitorium, ale wtedy Black namówił mnie na piwo i potem nie mogłam już nad tym zapanować. Wiem, że próbowałyście mnie stamtąd wyciągnąć a ja…
Lily jej przerwała.
– Nie chcę się kłócić. Co było to było. Poza tym… najgorsze dopiero przed nami. Pierwsze zajęcia mamy ze Ślizgonami… – powiedziała z kwaśną miną.
To przypomniało Dorcas, po co tak naprawdę tutaj przyszła.
– Widziałyście może Daniela? – spytała – Roberts’a – dodała widząc ich miny – Muszę z nim porozmawiać.
– Masz na myśli tego wysokiego kolesia z naszego roku? –spytała Loraine, a Dorcas pokiwała gorliwie głową.
Blondynka rozejrzała się po całej sali i zatrzymała wzrok przy wyjściu.
– Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień… – oznajmiła i wskazała na niego głową, a Dorcas od razu ruszyła w jego kierunku.
Udało jej się go dogonić tuż przed schodami na pierwsze piętro. Złapała ro za ramię, a ten popatrzył na nią swoimi zielonymi oczami i uśmiechnął się szeroko. Był wysoki, dobrze zbudowany i miał włosy w kolorze ciemnego blondu. Zaraz za Jamesem i Syriuszem był trzecim najbardziej pożądanych Gryfonem.
– Proszę, proszę… Nasza mała imprezowiczka.
Dorcas zaczęła się pomału denerwować. Czy wszyscy postawili sobie dzisiaj za punkt honoru wypominanie jej wczorajszych wydarzeń?
– Musimy pogadać.
Chłopak wyglądał na zmartwionego.
– Coś się stało?
Brunetka zastanowiła się chwile nad tym jak powinna sformułować to pytanie, żeby zabrzmiało jak najmniej dziwnie. Po chwili doszła jednak do wniosku, że to niemożliwe. W każdej wersji będzie wyglądać na pijaczkę, której urwał się film. Odchrząknęła.
– Na imprezie… – zaczęła – Rozmawialiśmy.
Skinął lekko głową.
– Mógłbyś powiedzieć mi co ci wtedy mówiłam? – starała się mówić swobodnym tonem – Chcę tylko wiedzieć czy nie naopowiadałam ci jakichś bzdur. Jak pewnie mogłeś się domyślić nie byłam zbytnio pewna tego co mówię. – zaśmiała się nerwowo.
Daniel przyjrzał się jej dokładnie jakby głęboko się nad czymś zastanawiając, a po chwili przybrał luźną postawę i wzruszył ramionami.
– Nie przypominam sobie żebyś mówiła coś dziwnego… Tylko to, że Charlotte Blake wygląda jak wywłoka, co w sumie w pewnym stopniu było prawdą… – przyznał – Potem rozłożyłaś się na kanapie i chyba zasnęłaś.
Kamień spadł jej z serca. Ulga jaką poczuła była nie do opisania. Podziękowała chłopakowi i nie mówiąc już nic więcej, bez żadnych podejrzeń, odeszła w drugą stronę zostawiając go z dziwnym uśmieszkiem na ustach.

___________________

Hej wszystkim! :*

Witam Was pod drugim rozdziałem :) Nie wiem nawet jak mam Wam dziękować... Pod poprzednim dostałam tyle wspaniałych, cudownych i długich komentarzy, że teraz już chyba nie ma mowy o tym, że przestanę tu publikować. Za każdym razem jak tylko je czytałam, dostawałam takiego kopa do pisania jak nigdy wcześniej, a na mojej twarzy widniał ogromny uśmiech. Zaczynam myśleć, że założenie tego bloga było dobrą decyzją. Tak więc bardzo DZIĘKUJĘ <3

Co do rozdziału, to nie wiem co o nim myśleć... Nie mówię, że jest zły, bo w sumie nawet mi się podoba, ale mam wrażenie, że trochę mało się tutaj dzieje :/ Chciałam coś dopisać, ale doszłam do wniosku, że wpychanie czegoś na siłę jest zupełnie bez sensu... Taki był pierwszy plan tego rozdziału, więc tego się trzymałam. Mam tylko wątpliwości co do ostatniej sceny, ale opinię zostawię już Wam :) Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i nie przestaniecie śledzić tego opowiadania :)

Mam już napisane dwa kolejne rozdziały i mogę Was zapewnić, że tam dzieje się już o wiele więcej. Możemy więc uznać, że te dwa pierwsze są takie jakby wprowadzające :)

Zachęcam Was do komentowania i dodawania się do obserwowanych :D
Pozdrawiam i ściskam mocno!
Veriatte

13 komentarzy:

  1. Pierwsza? Chyba tak.
    Żal mi Dorcas. Własna siostra się do niej nie przyznaje, a raczej nie ma zamiaru się przyznawać. Uuuuu, coś czuję, że Lily jest jednak zazdrosna. Marlena coraz bardziej mnie wkurza. Gdzie Peter? Zdaje mi się, że nie jak na razie nie było o nim żadnej wzmianki. Nie żebym go lubiła, czy coś xD Ale nie narzekam. Rozdział dość krótki, ale ciekawy, było sporo akcji.
    Czekam na następne.
    Pozdrawiam, Heather

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie za komentarz i cieszę się, że rozdział Cię zaciekawił :)
      Pozdrawiam,
      Veriatte

      Usuń
  2. Cześć,
    Dziękuję, że poinformowałaś mnie o nowej notce, bo gdyby nie to to bym o wiele później tutaj trafiła.
    Rozdział jest fenomenalny i jak tak dalej pójdzie Twój blog będzie już na samym początku w mojej ulubionej pierwszej piątce. To jak piszesz mnie zachwyca. Twój styl, opisy, można się rozpływać i właśnie to teraz robię. A jeśli chodzi o dialogi, z ręką na sercu stwierdzam, że mogę się uczyć od ciebie ich pisania. Są takie luźne, nienaciągane tak jak u mnie niestety nie jest. Naprawdę piszesz cudownie!
    Tak mi przykro było, kiedy czytałam fragment o Dor i Alice albo może raczej Rosalie... Rany ta historia mnie urzekła i ogromnie zaciekawiła, bo z tego co zrozumiałam Ali zmieniła imię, tak? O kurcze, czekam niecierpliwie na rozwinięcie się akcji sióstr. Dor, właśnie taką ją uwielbiam w ff. Martwi się o innych, jest wrażliwa, ale i zarazem umie się bawić i szaleć bez umiaru. Bawiła się z Syriuszem! *o* Pewnie nie wiesz, ale ja jestem miłośniczką Doriusza! Uwielbiam ostatnio tą parę i pod względem rankingu ulubionych par w HP bije się z Jily o pierwsze miejsce. Trzymam mocno kciuki i mam nadzieje, że planujesz połączyć kiedyś Syriusza i Dorcas, ale jak tego nie zrobisz to to przeboleje. Lily myśli o Jamesie, czyżby jednak mu tam na nim zależało. Wiem, że pewnie tak nie jest, ale żywię nadzieje, że ta iskierka zazdrości jest w Lily na widok Marleny i Jamesa, albo chociaż się pojawi. Syriusz dobrze bawił się w towarzystwie Dor *.* Oby ta relacja się dalej rozwijała w dobrym kierunku. Lily, oj, Lily jak zwykle się wściekła na wiadomość, że coś czuje do Jamesa, albo jest o niego zazdrosna. Uwielbiam te chwile! Wiesz, też mam u siebie bohaterkę Charlotte Blake :D Jak to czytałam to aż się zaśmiałam, że podobnie myślimy XD Chodź u Ciebie chyba jest ona tylko wspomniana, a u mnie jednak jest postacią ważną.
    Podsumowując, bardzo mi się podobało i już nie mogę się doczekać kolejnej części! Życzę wodospadu weny i żeby nie sprawiała niespodzianek! Pozdrawiam cieplutko!
    Panienka Livvi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :*
      Nie spodziewałam się nigdy, że komukolwiek może podobać się to jak piszę na tyle, żeby nazwać to fenomenalnym i cudownym. Twoje słowa o moich opisach i dialogach są tak wspaniałe i podbudowujące, że nie wiem nawet co mam na to napisać... Ujmę to więc tylko jednym słowem. DZIĘKUJĘ! Kiedyś miałam ogromny problem z opisami... W moich tekstach były tylko dialogi, dialogi i jeszcze raz dialogi pozbawione jakichkolwiek emocji, więc Twoja opinia tym bardziej jest dla mnie niezwykle ważna.
      Tak, Rosalie zmieniła imię na Alice :) Cieszę się, że wątek jej i Dorcas cię zainteresował i mam nadzieję, że Cię nie zawiodę.
      Ja też uwielbiam Doriusza! Ale na razie nie zdradzę jakie mam co do nich plany :)
      Mogę Ci zagwarantować, że zbieżność imienia i nazwiska Charlotte jest zupełnie przypadkowa! Nie przywłaszczyłam sobie Twojej postaci, bo wtedy nie miałam pojęcia o jej istnieniu... Po prostu jestem aktualnie na 5 sezonie Plotkary, gdzie Charlie/Ivy odgrywa ważną rolę i jakoś spodobało mi się jej imię... A nazwisko jakoś samo wpadło mi do głowy i chyba miało coś wspólnego z imieniem Blake Lively... Nie mam pojęcia dlaczego bo Sereny nienawidzę z całego serca. Chociaż może to dlatego? Bo mojej Charlotte też jakoś nie polubiłam XD

      Jeszcze raz niezmiernie dziękuję Ci za fantastyczny komentarz :*
      Pozdrawiam,
      Veriatte

      Usuń
    2. Nie jesteś jedyną, która nienawidzi Sereny. Ta laska działa mi mega na nerwy... Ja właśnie ostatnio skończyłam 6 ;D To za razem piękne i smutne, że się skończyło. Ale dobra nie będę Ci tu spamić, bo o GG mogę się rozpisać XD

      Usuń
  3. Założenie bloga było bardzo dobrą decyzją i się nad tym nie ma co zastanawiać! Przepraszam, że przychodzę z komentarzem tydzień po dodaniu rozdziału, ale po prostu tylko w weekend mam czas na czytanie blogów, które obserwuję. Już nie mówiąc o pisaniu!
    Nie mam dzisiaj jakoś weny na komentarze i wszystkie wychodzą krótkie i takie mętne.. no nic!
    Rozdział jak zwykle bardzo długi z dużą ilością opisów. Biedna Dorcas! To musiał być dla niej niezły cios, jestem bardzo ciekawa jej 'historii', co takiego się wydarzyło, co myślała, że się wydarzyło...
    Jestem ciekawa jak przedstawisz Dorcas w dalszej części opowiadania, tutaj ciężko określić czy będzie żeńską wersją Syriusza, bo jej upicie można usprawiedliwić ciężką sytuacją i wydarzeniami z właściwie przed chwili, a nie z charakteru "zabawowej dziewczyny", no nie wiem... (mam tendencję do pisania tych trzech słów...) Dobrze, że jednak nie wygadała się po pijaku, nieciekawie mogłoby się to dla niej skończyć, skoro wszystko che tak trzymać w tajemnicy.Tym bardziej czekam na więcej Meadowes w opowiadaniu! :)
    Ale świetne relacje Jamesa i Lily! Jestem ciekawa kiedy doszczętnie zrozumie, że jednak James się jej podoba, no ale mamy jeszcze cały rok przed sobą... „Och James jak ty cudownie smarujesz tego tosta dżemem…" <-- ten moment był taki gkbhghbdkh :D :D!

    Skoro według Ciebie tutaj działo się stosunkowo mało, to jestem naprawdę zaciekawiona tym co może się wydarzyć w następnych rozdziałach!
    Zaintrygowana:
    ~AleksandraOla
    [http://james-i-lily-nasza-bajka.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy :) Sama wiem jak to jest nie mieć na nic czasu w tygodniu... Ta szkoła niedługo mnie wykończy. Już tęsknię za wakacjami i nic nie robieniem przez cały dzień...
      To, że Dorcas zaszalała tak z alkoholem jest spowodowane wydarzeniami z całego dnia, począwszy od tego, że zobaczyła swoją siostrę, której nie widziała przez prawie połowę swojego życia, a kończąc na rozmowie z nią i tym, że ta nie chce mieć z nią nic wspólnego. Musiała znaleźć sobie jakąś ucieczkę.
      Niezmiernie miło mi słyszeć, że podobają Ci się relacje Lily i Jamesa :) Nie chciałam, żeby wyszły nienaturalnie, więc tym bardziej cieszę się z Twoich słów :D

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wspaniały komentarz :*
      Veriatte

      Usuń
  4. Hej, hej ;) Huncwoci, Jily- dwa słowa które sprawiły, że całkowicie uległam ;P Trochę zbyt imprezowo i alkoholowo, wolę umiar w stylu Rowling, ale jeżeli chodzi o love story to polecam wszystkim Jilowcom ;P
    Na miejscu Jamesa nie pozwoliłabym znowu omotać się Marlenie, w końcu to już OSTATNIA klasa, powinien być na każde skinienie Rudej! Z jego fatalną skutecznością w stosunku co do niej, wiedząc, że zostało mu tak mało czasu powinien być przerażony! ;P
    W nagłówku Potter jest trochu przycięty na nosie co ujmuje mu uroku, poza tym jestem trochę zaskoczona, że właśnie w nagłówku masz Aarona (najlepszy James ever forever <3 ), a w bohaterach wstawiłaś Dylana :(
    Poza tym, życzę powodzenia w blogowaniu ;* Widzę, że dopiero zaczynasz, ale masz świetny początek ;) W wolnej chwili zapraszam do siebie ;)
    Weny i huncwotów ;)
    niecnimarudersi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Nie wiesz nawet jak miło mi Cię tutaj widzieć. Każdy nowy czytelnik, który poświęcił trochę czasu na przeczytanie moich wypocin powoduje, że cieszę się jak dziecko :D
      Mogę Ci zagwarantować, że podobna impreza nie wydarzy się w ciągu następnych kilku(nastu) rozdziałów, także nie musisz się o to martwić :)
      James dał się wplątać w gierki Marleny, ale już nie długo wszystko w tej kwestii się rozwiąże :)
      Zdaję sobie sprawę z tej niezgodności między szablonem a bohaterami, ale to dlatego, że ten szablon jest tylko tymczasowy, zanim złoże własne zamówienie :) A co do Aarona/Dylana... Kocham ich obu w roli Jamesa i prawdę mówiąc długo nie mogłam się zdecydować kogo umieścić w bohaterach, ale w końcu padło na Dylana. Ale śmiało możesz wyobrażać sobie mojego Jamesa jako Aarona :)

      Dziękuję Ci bardzo za komentarz i miłe słowa :* Jak tylko znajdę wolną chwile postaram się wpaść na Twojego bloga :)
      Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tutaj zajrzysz :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Veriatte

      Usuń
  5. Cześć :)
    Raz-dwa przeczytałam oba rozdziały i baaardzo mi się spodobały. Nie wiem, dlaczego nie trafiłam wcześniej na Twoje opowiadanie, bo nie dość, że piszesz o czasach Huncwotów, to jeszcze robisz to zgrabnie i bez przesady. Masz ładny styl, piszesz długaśne rozdziały, trzymasz się kanonu - czego chcieć więcej?
    Podoba mi się, jak utrzymujesz równowagę pomiędzy humorem i beztroską a nutką tajemnicy w postaci siostry Dorcas. Bardzo jestem ciekawa, co mogło się wydarzyć i jak dalej poprowadzisz ten wątek.
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :*
      Bardzo mi miło, że postanowiłaś zajrzeć na moje opowiadanie :) Każdy komentarz jaki otrzymuje jest dla mnie ogromnie ważny i niezmiernie motywuje do dalszego pisania, bo mam wtedy świadomość, że jest jednak ktoś, kto to czyta.
      Kiedy zaczynałam pracę nad tym blogiem wiedziałam, że nie chcę wprowadzać tu tylko zwykłej sielanki i samych przyjemnych chwil. Wątek Alice i Dorcas jest tego przeciwieństwem i mam nadzieję, że mu podołam :)
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa i pozdrawiam serdecznie,
      Veriatte

      Usuń
  6. Hej, kochana!
    Przepraszam, że tak późno (bardzobardzobardzo) przychodzę z komentarzem, ale nie miałam zupełnie wolnego czasu praktycznie od 1 września, więc i zaległości na wszystkich blogach, które czytam się namnożyły.
    Więc tak.
    Zacznę może od tego, że szkoda mi Dorcas. Alice/Rosalie potraktowała ją naprawdę okropnie i nie mogę się doczekać, aż poznam przyczynę jej zachowania. W końcu Dor jest jej siostrą i powinna jej to chociaż wyjaśnić. Ale podoba mi się ta tajemniczość, bo zazwyczaj lubię takie rzeczy :)
    Syriusz rozpijający ludzi! Nawet się nie dziwię. Tak podejrzewałam, że Dorcas mu w końcu ulegnie, żeby zapomnieć o przykrej rozmowie z siostrą.
    Tutaj dodam, że spodobała mi się relacja Blacka z Dor, choć to dopiero drugi rozdział :)
    Lily jest wyraźnie zazdrosna o Jamesa, a ta ich rozmowa była naprawdę urocza. ♡ Miło, że Evans próbowała powstrzymać przyjaciółkę przed zrobieniem głupstwa, ale jej się niestety nie udało. Chociaż i tak pewnie nikt niczego nie zrozumiał z jej "toastu".
    Ciekawi mnie wątek tego chłopaka na końcu (nie pamiętam imienia, coś na D ^^). Widać, że nie powiedział Dorcas całej prawdy, więc zastanawiam się, co też się mogło wtedy wydarzyć.
    Rozbawiła mnie jeszcze Lily, naśladująca Marlenę. ♡ I ona mówi, że nie jest zazdrosna :D
    Dodam jeszcze, że w niektórych miejscach brakowało mi przecinków, ale poza tym rozdział cudowny. Bardzo podobają mi się opisy, bo szybko się wszystko czyta i są takie przyjemne i lekkie.
    Ok, kończę na dzisiaj.
    Jutro zabiorę się za czytanie i komentowanie rozdziału trzeciego, o ile oczywiście czas mi na to pozwoli :)
    Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz przepraszam za takie opóźnienie :*
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :*
      Nie przejmuj się, że tak późno! Najważniejsze dla mnie, że przeczytałaś i znalazłaś czas żeby w ogóle skomentować :)
      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał, bo przyznam, że bałam się, że będę w nim trochę za mało akcji...
      Tak, Alice powinna była wytłumaczyć wszystko Dorcas, ale bardzo się zmieniła od momentu, kiedy widziały się po raz ostatni. Ale jej wątek będzie pomału rozwijany, więc jeszcze się o niej naczytacie :)
      Chłopak nazywa się Daniel i jeszcze o nim usłyszycie...
      Taaaak... Lily próbuje wmówić wszystkim na około w tym sobie samej, że widok Jamesa z Marleną nie robi na niej większego wrażenia i trochę potrwa zanim zda sobie sprawę, że jednak jest nieco inaczej :)
      Dziękuję serdecznie za komentarz :*
      Veriatte

      Usuń

Napisz co Ci się podobało. Wytknij błędy. Podziel się odczuciami. To naprawdę pomaga, uwierz mi :)

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic Credit: X